Andrzej Cudzich, jakim Go pamiętam.

Oprac. Janusz Kozłowski, 20 Listopada 2013.

Andrzej_Cudzich_1978

Andrzej Cudzich (1978, archiwum prywatne)

   
  23 XI 2013 r. mija dziesięć lat od śmierci jednego z najwspanialszych muzyków jazzowych w naszym kraju. Andrzej (ur. 25 VI 1960 r.) ukończył liceum muzyczne i Akademię Muzyczną w Krakowie. Poznaliśmy się, kiedy jeszcze studiował, ale już grał w kwartecie Janusza Muniaka.
Było to, bodajże, w 1981 r. Mimo młodego wieku był już muzykiem prawie dojrzałym. Podziwiałem jego swobodę i „pazur” jazzowy.
Bardzo dobrze rozmawiało się z Andrzejem o sprawach jazzowo–basowych.

Pamiętam, dyskutowaliśmy wtedy o sprawach technicznych (w grze na kontrabasie). Spytałem Andrzeja, jak On ćwiczy, co sprawia, że ma tak wspaniałą technikę.
Andrzej na to: kochnieńki, tylko suity Bacha, tam jest wszystko.
Po czym wyjął mocno przechodzony egzemplarz suit Bacha w transkrypcji na kontrabas i pokazał mi, że faktycznie, można tam znaleźć wszystkie fikołki harmoniczne stosowane w jazzie.

No cóż… wydawałoby się, że w jazzie nieustannie są wymyślane jakieś nowe prawdy oczywiste.
Niestety, okazuje się, że wszystko już było: Bach,  Bartok, Chopin. Szczególnie ten ostatni jest niewyczerpanym źródłem inspiracji.
Andrzej to wszystko wyczuł bardzo wcześnie.
Bardzo zazdrościłem Mu niesamowitej pracowitości.

Za co się wziął, drążył do końca. Był to najlepszy przykład człowieka,
który rozwija się cały czas.

      Andrzej był człowiekiem głęboko wierzącym.
Reprezentował to, co w wierze katolickiej jest najpiękniejsze.
Nie rozdzielał twórczości na jazzową i chrześcijańską.

Po prostu był sobą. Może się pochwalić wieloma nagraniami i graniami z wieloma wspaniałymi muzykami, takimi jak: Jan Ptaszyn Wróblewski, Tomasz Szukalski, Jarosław Śmietana,  Janusz Muniak i inni.
Oczywiście, wyjeżdżając z Jasiem Muniakiem wielokrotnie na trasy europejskie, miał okazję grać z wieloma gwiazdami jazzu.

Zainteresowanym polecam stronę: 

http://www.andrzejcudzich.art.pl/

oraz:  
http://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_Cudzich

      Oczywiście, grał wielokrotnie na Jazz Jamboree.
Ponagrywał wiele bardzo fajnych płyt.
Została córka Kasia i syn Karol, też parają się muzyką!!!

      Żył krótko – ale pięknie.

Pozostając w podziwie – Janusz Kozłowski