13. TYRMAND 1955. Estrada Jazzowa, ZŁY

Oprac. Andrzej Rumianowski, fot. Arch. Hoovera, Arch. Mary Ellen Tyrmand, Arch. Muzeum Jazzu, Arch. Dudusia Matuszkiewicza

POPRZEDNI WSZYSTKIE ODCINKI NASTĘPNY


Rok 2020, uchwałą Sejmu RP, ustanowiony został Rokiem Leopolda Tyrmanda

16 maja 2020 roku przypada setna rocznica urodzin Leopolda Tyrmanda, zaś 19 marca 2020. minęła 35. rocznica jego śmierci.
Leopold Tyrmand to pisarz, literat, a także niestrudzony popularyzator jazzu. Jest patronem Fundacja Muzeum Jazzu przy Polskiej YMCA.
Z okazji Roku Leopolda Tyrmanda, Muzeum Jazzu przedstawia wystawę internetową pt. Stulecie urodzin Leopolda Tyrmanda, wykonaną w oparciu o materiały zgromadzone w Cyfrowym Archiwum Muzeum Jazzu, dzięki ofiarności Matthew Tyrmanda, Mary Ellen TyrmandJerzego Dudusia Matuszkiewicza, we współpracy z Marcelem Woźniakiem, biografem Leopolda TyrmandaPawłem Brodowskim, redaktorem naczelnym Jazz Forum.

Leopold Tyrmand podczas koncertu Studio 55

Leopold Tyrmand wykorzystując „czas odwilży”, który zakończył „okres katakumbowy” w polskiej kulturze, w roku 1955 poświęcił się organizacji wielu jazzowych przedstawień: 5 i 6 marca 1955 – zorganizował i prowadził spektakl pt.:JAM SESSION Nr 1.. W ślad za JAM SESSION NUMBER ONE, w ramach ESTRADY JAZZOWEJ, pod kierownictwem Leopolda Tyrmanda wystartował ogólnopolski ruch koncertowy ze spektaklami pod nazwami: „ZIMNO i GORĄCO” i „STUDIO 55

W grudniu 1955. Wydawnictwo Czytelnik wydało powieść „ZŁY” Leopolda Tyrmanda.
Ważną datą w życiu Leopolda Tyrmanda, był jego ślub w kwietniu 1955. ze studentką Akademii Sztuk Pięknych, Małgorzatą Rubel-Żurowską (zwaną Kopiejką). Trzy lata później Tyrmand złożył wniosek o rozwód i poślubił projektantkę mody, Barbarę Hoff.

5 i 6 marca 55 roku, w Warszawie przy ul. Wspólnej 70, w baraku Ministerstwa Komunikacji, Leopold Tyrmand przedstawił dwa koncerty jazzowe pod nazwą JAM SESSION NUMBER ONE. W koncertach wziął udział Zespół Melomani w składzie:
Jerzy DUDUŚ Matuszkiewicz – saksofon tenorowy
Witold DENTOX Sobociński – perkusja
Andrzej Trzaskowski – fortepian
Andrzej IDON Wojciechowski – trąbka
Witold Kujawski – kontrabas
Alan B. Guziński – trąbka
Melomanom towarzyszyli:
Janusz „Mrek” Byliński – perkusja,

Maciej Kasprzycki – kontrabas
Jan Walasek – saksofon tenorowy,



Afisz koncertów Jam Session Nr 1,   5 i 6 marca 1955 roku.

Przypomnijmy jak, na szpaltach miesięcznika Jazz Forum, Jerzy Duduś Matuszkiewicz wspominał spektakle z 1955 roku, organizowane przez Leopolda Tyrmanda:

„Nigdy nie zapomnę tych koncertów i atmosfery, jaka im towarzyszyła. Działo się to w baraku Ministerstwa Komunikacji przy ul. Wspólnej 72, na rogu Emilii Plater.
Była to chyba stołówka pracowników tego ministerstwa, sala na zebrania, zjazdy i prelekcje.

Drewniany barak położony był trochę na uboczu, otoczony drzewami, nie sąsiadował z żadnymi innymi budynkami (10 lat później wprowadził się tam, przeniesiony z ulicy Trębackiej, klub „Stodoła„, ale po kilku miesiącach wybuchł pożar i barak spłonął).

O ile pamiętam, były to dwa wieczory, 5 i 6 marca, chyba sobota i niedziela. Pojawiły się afisze z napisem:
LEOPOLD TYRMAND ma zaszczyt przedstawić
Jam Session Nr 1


Jan Walasek podczas Jam Session Number One,   5 i 6 marca 1955 roku.

Było około 10 osób, w tej liczbie członkowie naszego zespołu Melomani.
Trzech z nas przyjechało z Krakowa – Andrzej Trzaskowski, Witold Kujawski i ja, z Łodzi – Witold Sobociński i Andrzej Wojciechowski, z Poznania trębacz Allan Guziński, a także, o ile mnie pamięć nie myli (choć nie było jego nazwiska na plakacie), Krzysztof Trzciński, czyli późniejszy Komeda, który w jednym z utworów razem z Trzaskowskim grał na cztery ręce.

Warszawę reprezentowali: saksofonista tenorowy Jan Walasek, kontrabasista Maciej Kasprzycki, a także perkusista Janusz „Mrek” Byliński, jedyny w tym gronie muzyk, który występował jeszcze pod koniec lat 40. na koncertach jazzowych w warszawskiej YMCA.


Afisz do spektaklu Zimno i Gorąco, granego, w DOMU KULTURY
w Bytomiu, 3 kwietnia 1956 roku, dwa razy: o godz. 17 i 19:00

Miało też się do nas przyłączyć kilku innych muzyków zawodowych starszego pokolenia, jak np.: klarnecista i saksofonista Władysław Kowalczyk, ale okazali nam lekceważenie.

Nie przyszli nawet na próbę, utrwalając tym samym podział w środowisku muzyków na klezmerów grających zarobkowo w knajpach i naszą, jeszcze wtedy nieliczną grupę młodych artystów, próbujących wynieść jazz do rangi sztuki, nadać mu jakiś głębszy sens.

Koncerty otwierał sam Tyrmand, a potem konferansjerkę prowadził znany znakomity aktor Edward Dziewoński, który we wstępie wyjaśnił znaczenie nieznanego jeszcze szerzej terminu „jam session„.

Z jakiejś księgi kucharskiej przeczytał przepis na „jam staropolski„: „Weźmiesz dwanaście dziewek służebnych, które na przyzbie przysiadłszy przez dni siedem owoc drylować będą…„.

Po czym podał definicję obowiązującą w języku jazzowym: „wspólne muzykowanie na żywo, spontaniczne, bez przygotowania, gdzie każdy z muzyków może zaprezentować swoje umiejętności improwizatorskie„.


Koncert pt.: „Zimno i gorąco”, na estradzie Melomani

.

Pamiętam, że wykonywaliśmy kilka swingowych standardów, jak „Honeysuckle Rose” – najpierw wszyscy razem zagraliśmy temat, a potem każdy kolejno improwizował przez kilka chorusów.

Ponieważ muzyków było na estradzie dziesięciu, każdy utwór trwał kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt minut.

W programie koncertu zmieściło się w sumie tylko kilka utworów.


Fotografia z koncertu Zimno i GorącoW środku, oparty o fortepian Leopold Tyrmand

W dosyć obszernej sali mogło się spokojnie zmieścić kilkaset osób.
Ale nie wszyscy zdołali się dostać do środka, bo zainteresowanie imprezą było ogromne.

Prasa reżimowa rzuciła się z furią na tę imprezę.
Publiczność waliła drzwiami i oknami – przede wszystkim młodzież warszawska, która ściągnęła tu z całego miasta.

Przez cały czas muzyce towarzyszył olbrzymi aplauz, entuzjazm, a nawet histeria.


Program spektaklu „Zimno i gorąco

Fruwające marynarki i gwizdy potraktowano jako wybryki chuligańskie, a nawet manifestacje antyustrojowe, służące zakusom zachodniego imperializmu.

Wyśmiewano Tyrmanda, słownictwo jazzowe, amerykanizmy.
Ten ton podchwyciło kilka czołowych dzienników i tygodników, ale decydenci jakoś to wszystko przełknęli.


Afisz do spektaklu Studio 55,   od 12 do 20 listopada codziennie.

Było już dwa lata po śmierci Stalina i te nasze koncerty były oznaką postępującej odwilży, przynajmniej w dziedzinie kultury.
Muzyka jazzowa miała wtedy wielką rolę do odegrania, w sensie społecznym, a nawet i politycznym. Myśmy pierwsi dokonywali wyłomu, przekraczaliśmy bariery niechęci i zakazów. Okazało się, że to było możliwe.



Melomani i Carmen Moreno podczas spektaklu Studio 55

Inicjując te koncerty Leopold Tyrmand włączył się na powrót w działalność jazzową po okresie ponad pięcioletniej przerwy.
Dał się przecież już poznać jako prezes Jazz Clubu warszawskiej YMCA, gdzie w 1947 roku zorganizował pierwszy po wojnie koncert jazzowy, pod hasłem „Jam Session„.


STUDIO-55, na fotografii m.in.: Duduś Matuszkiewicz, Jan Walasek, Carmen Moreno
i Leopold Tyrmand

Gdy dwa lata później „Imkę” zlikwidowano i nastał okres stalinowski, to zniknął z areny jako popularyzator jazzu.
Pojawił się znowu w połowie roku 1954, spotkał się z nami na koncercie Melomanów w łódzkiej Szkole Filmowej.


Program do spektaklu „STUDIO 55

Zobaczył w nas sprzymierzeńców, wyczuł entuzjazm i zapał młodego pokolenia, nowe możliwości. Przyjechał do nas do Krakowa na pierwsze Zaduszki Jazzowe (które miał zaszczyt otwierać), a kilka miesięcy później doprowadził w Warszawie do „Jam Session Nr 1„.


Afisz koncertu „Zimno i Gorąco” 1955.

Umieszczając swoje nazwisko wielkimi literami na plakacie ogłosił zarazem swój powrót do życia publicznego, bo w okresie stalinowskim jako liberał i zaciekły wróg komunizmu traktowany był przez reżim jako persona non grata.
Ukończył już pisany potajemnie swój słynny „Dziennik 1954” (który opublikował 25 lat później na emigracji) i zabrał się za „Złego„, który wkrótce przyniósł mu olbrzymią popularność.

Jam Session Nr 1” i te późniejsze koncerty utorowały drogę do I Festiwalu Jazzowego w Sopocie w lipcu 1956 roku, gdzie ostatecznie i nieodwołalnie przerwana została tama. Tej fali zawrócić już się nie dało.


Carmen Moreno Fot. Krasicki
Przekrój”, 27 listopad 1955

W tygodniku „Przekrój” z dnia 27 listopada 1955r.
znajdujemy opis imprezy „Estrady Jazzowej”, pt.: „Studio 55” zorganizowanej przez Leopolda Tyrmanda.

A jednak jazz!
Przekonało się do niego nawet Państwowe Przedsiębiorstwo Imprez Estradowych, organizując w Warszawie stałą „Estradę Jazzową„.
Koncerty odbywać się będą zarówno w stolicy jak i na prowincji. Ambicją artystyczną „Estrady Jazzowej” jest organizowanie imprez wyłącznie muzyki jazzowej.

Pierwsza impreza „Estrady Jazzowej” nazywa się „Studio 55” i uczestniczy w niej chyba to, co mamy najlepszego w dziedzinie jazzu. A więc interesująca pieśniarka Carmen Moreno i świetni soliści: saksofoniści Matuszkiewicz i Walasek, perkusista Sobociński i pianista Trzaskowski.


Okładka powieści „ZłyLeopolda Tyrmada

W grudniu 1955. Wydawnictwo Czytelnik wydaje Tyrmandowi 600 stronicową powieść Zły. Najpoczytniejszy kryminał napisany w Polsce Ludowej.

Zły„, okazał się nie tylko największym literackim sukcesem
Tyrmanda, w pełni ukazującym jego świetny talent narracyjny i dar obserwacji, lecz również największym sukcesem wydawniczym powojennej prozy polskiej.

Nigdy przedtem ani nigdy potem nie powstała książka, która w podobny sposób elektryzowałaby wszystkie środowiska czytelników. Żaden pisarz, z wyjątkiem Marka Hłasko, nie zdobył tak błyskawicznego rozgłosu.

Opinie krytyków i pisarzy na temat „Złego” były podzielone. Powieścią zachwycali się Witold Gombrowicz, Stefan Kisielewski i Tadeusz Konwicki, lecz Andrzej Kijowski nazwał lekceważąco Tyrmandawielkim pisarzem dla gówniarzy, Balzakiem i Dostojewskim wyrostków„.


Dedykacja Leopolda Tyrmanda na stronie jego powieści „Zły”

O niesłabnącej atrakcyjności „Złego” stanowi sposób, w jaki przedstawiona w nim została jego główna bohaterka – Warszawa.

To Warszawie Tyrmand dedykował powieść, a jej ulice, place, kawiarnie, jej ruiny i tętniące życie ukazał na kartach książki z takim pietyzmem, że „Zły” mógłby być przewodnikiem po stolicy lat 50.


Okładki zagranicznych wydań powieści „Zły” Leopolda Tyrmanda.

Powieść Zły autorstwa Leopolda Tyrmanda przetłumaczona została na dziesiątki języków obcych.


Leopold Tyrmand za kierownicą Wartburga 311.

Swoje uznanie dla powieści Leopolda Tyrmanda wyraził także ówczesny premier Józef Cyrankiewicz przyznając mu talon na samochód marki Wartburg, produkowany w NRD (Niemieckiej Republice Demokratycznej).


Warszawa ul. Dobra 89 a, dom ze strychem Leopolda Tyrmanda,
Fot. współczesna A.Rumianowski.

Honorarium za powieść „Zły” umożliwiło Tyrmandowi wyprowadzkę z wynajmowanego pokoju w YMCE przy ul. Konopnickiej 6 (gdzie mieszkał od 1946 roku) i zamieszkanie oraz urządzenie strychu przy ulicy Dobrej .


Wyciąg Aktu Małżeństwa Leopolda Tyrmanda i Małgorzaty Rubel Żurowskiej.
Dzięki uprzejmości Marcela Woźniaka

14 kwietnia 1955 roku Leopold Tyrmand poślubił Małgorzatę Rubel-Żurowską i zamieszkali razem na Mariensztacie, przy ul. Dobrej 89 a.


POPRZEDNI WSZYSTKIE ODCINKI NASTĘPNY