mar 10 2021
14. Café ADRIA
Oprac. Andrzej Rumianowski w oparciu o książkę Krzysztofa Karpińskiego „BYŁ JAZZ KRZYK JAZZ-BANDU W MIĘDZYWOJENNEJ POLSCE”
POPRZEDNI | WSZYSTKIE ODCINKI | NASTĘPNY |
100 lat temu, podczas kolejnego otwarcia warszawskiego lokalu „Oaza” mieszczącego się w kamienicy Lesserów przy ul. Wierzbowej 9, wystąpił jazz-band saksofonisty Zygmunta Karasińskiego.
29 listopada 1922 roku przyjęto za datę pierwszego koncertu jazzowego w Polsce.
We wczesnym okresie międzywojennym muzyka jazzowa była popularna także poza granicami Warszawy, we Lwowie, Wilnie, Krakowie, Łodzi, Zakopanem, Krynicy, Juracie, Gdyni, Gdańsku, Sopocie, Bydgoszczy, Toruniu, Lublinie…
Café ADRIA
W latach 1928—1929 przy ulicy Moniuszki 10, pomiędzy Placem Napoleona (dzisiaj Plac Bankowy), a ulicą Marszałkowską, został wzniesiony pięciopiętrowy budynek według projektu Edwarda Zachariasza Ebera, w którym siedzibę znalazło Towarzystwo Ubezpieczeniowe Riunione Adriatica di Sicurtd.
Uroczystość otwarcia gmachu odbyła się 23 III 1930 roku, przy udziale przedstawicieli rządu, korpusu dyplomatycznego, władz samorządowych, przedstawicieli wielkiego przemysłu i handlu.
Na początku następnego roku na parterze i w podziemiach budynku urządzona została kawiarnia oraz restauracja z dancingiem, a właściwie kombinat gastronomiczny, który mógł pomieścić co najmniej tysiąc pięćset osób. Ich liczba dochodziła czasem nawet do dwóch tysięcy.
Był to elegancki nocny lokal, cieszący się olbrzymią popularnością. Wnętrza pięknie urządzili młodzi architekci pod kierunkiem Edwarda Seydenbeutla.
Wkrótce rozpoczęto działalność rozrywkową.
Dyrektorem Café Adria, bo tak nazywał się lokal, został ściągnięty ze Lwowa właściciel tamtejszej Bagateli (a później i krakowskiego Feniksa) Franciszek „Franc” Moszkowicz, jego zastępcą zaś Herman Stern.
Lokal składał się z kilku pomieszczeń: kawiarni i baru amerykańskiego na parterze oraz wielkiej sali dancingowej z wirującym parkietem o kształcie zbliżonym do płyty gramofonowej i złotym barem — w podziemiu.
Tuż po otwarciu jadł tu kolację Artur Rubinstein ze swoją przyszłą żoną Nelą.
Prasa tamtego czasu nie miała wątpliwości,
był to najwytworniejszy lokal Warszawy.
Zacytujmy jedną z opinii:
„Na pierwszy ogień puścimy najwytworniejszy lokal stolicy, a może nawet całej Polski. Jest nim bezwzględnie Café Adria pozostająca od chwili założenia pod dyrekcją i kierownictwem p. Franciszka Moszkowicza, który może służyć za wzór wszystkim dyrektorom wyszukaną grzecznością i inteligencją oraz znajomością gustu i wymagań elity stołecznej, umiejętnością prowadzenia interesów kulinarnych oraz rzadko spotykanym wyczuciem w doborze zespołów artystycznych i muzycznych.
Café Adria jest lokalem, w którym najlepiej spędzić można dzień, wieczór i godziny nocne. Miła atmosfera, panująca tu o każdej porze, wyszukane towarzystwo, wykwint, estetyka i niezwykle uprzejma obsługa i administracja oraz produkcje sił artystycznych o światowej sławie, tak krajowych, jak i zagranicznych, wszystko to wpływa przyciągająco na liczne rzesze publiczności, szukającej godziwej rozrywki i przyjemnego spędzenia godzin wolnych od zajęć”
(„Do Re Mi” 1935).
Wszystko tu było wysokiej jakości: architektura lokalu, kuchnia, obsługa, występy artystyczne. Torty i ciastka dostarczano samolotem ze Lwowa, kiełbasę szynkową sprowadzano od Różyckiego z Krakowa.
Wiesław Wiernicki, który pierwszy raz był w Adrii w 1937 r., tak ją zapamiętał: „Parter od ulicy Moniuszki zajmował duży hall, z którego wchodziło się do baru i eleganckiej kawiarni. W podziemiach urządzona była olbrzymia sala dansingowa, do której prowadziły szerokie marmurowe schody, słynne z opowieści o generale Długoszowskim-Wieniawie. (…)
„Skończyły się żarty, zaczęły się schody” – miał powiedzieć Wieniawa, siedząc na koniu przed schodami w restauracji Adria. Wcześniej założył się, że konno zjedzie po schodach. Wygrał.
Wokół sali dansingowej były loże, z których goście przyglądali się tańczącym parom, pięknym i zgrabnym fordanserkom i przystojnym fordanserom, a także występom baletów krajowych i zagranicznych.
Kręcące się olbrzymie żyrandole i wirujące parkiety nadawały temu niewątpliwie kombinatowi rozrywki, charakter supernowoczesnej potęgi gastronomicznej (…). Kawiarnia była urządzona na wzór wiedeński.
Na specjalnych półkach stały kaktusy i papugi w klatkach.
Gięte meble nadawały ekskluzywny wygląd wnętrzu. Torty i słynne marcepanowe ciastka pochodziły ze znanej lwowskiej firmy Zalewskiego. Dostarczano te specjały codziennie samolotem ze Lwowa do filii Zalewskiego w stolicy oraz do Adrii”
Urodziłem się w knajpie, Warszawa 2003, s. 225).
A oto inny opis:
„Na dół do sali dansingowej prowadziły szerokie schody. Z ich dolnego biegu otwierała się przez oszklone drzwi perspektywa sali. Dla urządzenia tej sali trzeba było adaptować piwnice. Parkiet został zainstalowany pomiędzy potężnymi filarami, podtrzymującymi cały gmach. Wokół na podwyższeniu biegł rząd lóż, a dalej stały stoliki. Obok jednego rogu wielkiej sali był bar zwany Złotym, z malutkim parkietem, obok drugiego — duży, z okrągłą kręcącą się podłogą”
Warszawa na starej fotografii, (s. 123—124).
Było to miejsce prestiżowe. Bywali tu politycy, przemysłowcy, właściciele majątków ziemskich, a przede wszystkim aktorzy, którzy mieli specjalny rabat.
„Obok polityków, dyplomatów, modnych pisarzy i aktorów na dancingach i balach bawili się również popularni sportowcy, dziennikarze, zamożni kupcy, przemysłowcy, wyżsi urzędnicy i oficerowie.
Tradycją stało się urządzanie w Adrii hucznych zabaw sylwestrowych, choć jeszcze w połowie lat trzydziestych zwyczaj spędzania ostatniej nocy roku na zabawie w lokalu spotykał się niekiedy z moralizatorską krytyką”
Maja i Jan Łozińscy, Życie codzienne i niecodzienne w przedwojennej Polsce, (Warszawa 1999, s. 83).
Odbywały się tu słynne bale filmu polskiego, z udziałem najbardziej popularnych artystów. Organizował je Związek Dziennikarzy i Publicystów Filmowych wespół ze Stowarzyszeniem Realizatorów i Techników Filmowych. Dochód przeznaczano na ważne cele społeczne. W 1938 r. zasilono nim fundusz Samolot Filmu Polskiego dla Armii.
Przytoczmy relację z tego balu:
„Trzeba było niemałego «protokółu dyplomatycznego», by owe wszystkie «gwiazdy» odpowiednio porozsadzać.
Za najbardziej honorową lożę (…) uważa się dużą środkową lożę naprzeciw orkiestry.
Zasiadła tam wiele lat nam «panująca», promieniejąca pełnią blasku «królowa ekranu polskiego» Jadwiga Smosarska.
Tego wieczoru wyglądała piękniej bodaj niż kiedykolwiek w śnieżnobiałej szacie, splecionej w ramionach szmaragdowymi kokardami z aksamitu.
We włosach miała kamelie, a na sobie żakiecik z białych lisów. Siedziała z mężem inż. Protassewiczem oraz z koleżanką — Ireną Eichlerówną, przystrojoną różową lamą, ozdobioną złotymi liśćmi.
Następną lożę zajmuje znakomita artystka sceny i ekranu Mieczysława Ćwiklińska w pięknej toalecie z błękitnego adamaszku usianego gwiazdami i ozdobionego kilkoma gwiazdkami brylantowymi — typowa toaleta dla «gwiazdy».
Towarzyszy jej mąż — znany wydawca p. Marian Steinsberg (…). Adam Brodzisz i Maria Bogda «królowa Mody» na rok 1938, w toalecie z morelowej żorżety, a jeszcze dalej — niezrównany Adolf Dymsza ze swoją uroczą małżonką
(w pięknej toalecie z białego «crëpe marocain», pod sortie z czarnych dżetów)”
„Światowid” (1938, nr 6).
Bystre oko dziennikarza dostrzegło też pośród gości Norę Ney, Helenę Grossównę, Tolę Mankiewiczównę, Karolinę Lubieńską, Hannę Brzezińską, Aleksandra Żabczyńskiego.
Nie wiemy, która orkiestra przygrywała wówczas do tańca, wiemy natomiast, że gościom Adrii towarzyszyły najlepsze orkiestry (jazz-bandy), i to nie tylko w godzinach wieczorno-nocnych. Po południu odbywały się bowiem tzw. fajfy, podczas których też tańczono.
„Grały znane i lubiane orkiestry taneczne, Petersburskiego i Golda, a «na zmianę» czasem obydwie jednego wieczoru, Karasińskiego i Kataszka.
Występowała też orkiestra pod dyrekcją Olgierda Straszyńskiego, słynna skrzypaczka Eugenia Umińska, a częstą solistką była śpiewająca Lucyna Szczepańska”
Urodziłem się w knajpie, (s. 225).
Autor tych słów, bywalec i amator warszawskich lokali gastronomicznych, w rozmowie ze mną dodał do swych wspominek:
„W Adrii organizowano poranki muzyczne, które cieszyły się znaczną popularnością. Grywały też orkiestry jazzujące. Ich muzykę słuchacze nazywali «murzyńską», taką jakiej słuchano w amerykańskich filmach lub wykorzystywaną przez stepujących tancerzy. Robiła ona niesamowite wrażenie na ludziach, bo było to coś nowego, nieznanego”
A tak wieczór spędzony w Adrii wspominał Jerzy Waldorff: „W najgłębszym rogu wielkiej sali dancingowej, najodleglejszym od schodów wejściowych, długie wahadłowe drzwi, lecz za nimi atmosfera orgii: Bar Szampański, kolisty szklany parkiet podświetlony i wirujący. Paru muzyków na maleńkiej estradzie grało szlagiery ostre w rytmie (…). Ale myśmy wtedy, z Bisiem i Zbigniewem Drzewieckim — K.K.I na czele i jego oszołomionym uczniem w eskorcie, zabawiali się nobliwie, pod szacunku pełną opieką Henryka Golda, który specjalnie dla naszego stolika grał na skrzypcach tango stosowne do pory roku i do pozycji sławnego profesora Konserwatorium: Gdy w Ogrodzie Botanicznym zakwitną bzy”
Czarne owce dla Apolla, Kraków—Wrocław 1984, (s. 289-290).
Ale czy w Adrii można było usłyszeć muzykę jazzową? Czasem. Głównie wykonywano jednak muzykę taneczną lub jazzującą muzykę taneczną, był to wszak lokal rozrywkowy. Jednak prawdą jest to, o czym pisał Lopek (Kazimierz Krukowski) w Mojej Warszawce, że do Adrii angażowano też zespoły jazzowe (w ówczesnym rozumieniu). Świadczy o tym zachowany program z lipca 1937 r., z którego wynika, że miał wystąpić murzyński duet: Joe Turner i L. Lavrence. Chodziło oczywiście o amerykańskiego pianistę Joego Turnera i gitarzystę Luciego Lavrence’a. Niestety, nie wiemy, czy doszło do tego występu, wiemy natomiast, że Joe Turner koncertował w tym czasie w warszawskim Café Clubie w duecie z perkusistą Georgem Scottem.
Adria angażowała czarnoskórych stepujących tancerzy (o czym pisał i opowiadał Wiesław Wiernicki), którzy stanowili nie lada atrakcję dla bywalców lokalu. W 1935 r. podziwiano duet Buster and Nelly, a rok później duet Frederick and Thomas oraz trio Gina, Lee and Berry.
Podczas otwarcia Adrii, ale także w latach następnych, grały czołowe eksportowe orkiestry — Artura Golda i Jerzego Petersburskiego oraz Zygmunta Karasińskiego i Szymona Kataszka.
W składzie pierwszej z nich występował trębacz solista Franciszek Górkiewicz, w drugiej zaś saksofonista Aleksander Halicki oraz czarnoskóry śpiewający perkusista — atrakcja programu —Sam Salvano.
Produkowało się także wiele orkiestr, głównie tanecznych: Henryka Golda, z saksofonistą Zygmuntem Bokserem, puzonistą Zygmuntem Jaroszewskim i perkusistą Georgem Scottem — ci ostatni uwielbiali muzykę jazzową i grywali ją także w prowadzonych przez siebie zespołach.
Tutaj właśnie Karol Szymanowski usłyszał Henryka Golda i wyraził się o jego orkiestrze i muzyce z największym uznaniem.
Grywały też orkiestry Juliana Skotnickiego — skrzypka i kompozytora, braci Daniela i Włodzimierza Łopatowskich, pianisty i skrzypka Hermana „Harry’ego” Nadela. W 1931 r. występował solo krakowski pianista Jerzy (Georg) Rosner, który w swoim repertuarze miał standardy jazzowe.
Popisywali się pianiści Jakub Kagan i Stanisław Ferszko, ze Lwowa zaś przyjeżdżali świetni skrzypkowie: Leopold Striks i Sim Schatz. W 1935 r. dominowała orkiestra Artura Golda i Jerzego Petersburskiego (grała także i później).
Występował też zespół The Happy Boys perkusisty Stanisława Lenarskiego. Ich występy transmitowane były przez radio. W tym samym roku, we wrześniu i październiku, koncertował prawdziwie jazzowy krakowski septet Jolly Boys Band braci Henryka i Stanisława Sperberów. Swoje występy powtórzyli w 1938 r.
W drugiej połowie lat trzydziestych kierownikiem artystycznym Adrii był Aleksander Front (brat Juliana Fronta). Wtedy właśnie angażowano najwięcej zespołów o zacięciu jazzowym, m.in. orkiestrę Emila Brüha.
W 1936 r. koncertował zespół wspomnianego już Jerzego Rosnera, który grał także na początku 1939 r., podobnie jak The Happy Boys Stanisława Lenarskiego. W czerwcu 1938 r., bezpośrednio po udanych koncertach w Sali Malinowej łódzkiego Grand Hotelu, wystąpił dziewięcioosobowy zespół Leona Mittelsbacha — The Okey Band.
Jednak najprawdziwszym jazzem bywalcy Adrii mogli się delektować na początku 1939 r., kiedy to kilkakrotnie koncertowała tam orkiestra Ady’ego Rosnera ze znakomitym wokalistą Lotharem Lampelem (kuzynem Ady’go) i saksofonistą Tonym Levitynem.
Latem prezentowała się orkiestra taneczna Tadeusza Kwiecińskiego.
Potem nastała wojenna, a następnie okupacyjna noc. Adria stała się lokalem nur für Deutsche. W 1940 r. grała tu orkiestra Jana Ziółkowskiego, a w 1942 r. czechosłowacka orkiestra Bobka Bryana (Ladislava Bobka), w której na saksofonie grał Karl Niedł (Charles Bovery).
Znany rysownik i karykaturzysta Julian Żebrowski (Julian Żebrowski (1915—2002) — rysownik, grafik, malarz) opowiadał mi: „Kiedyś zorganizowałem spotkanie z kolegami w Adrii. Gościłem tam:
Tadeusza Dołęgę-Mostowicza,
Janusza Minkiewicza,
Światopełka Karpińskiego,
pisarza Zygmunta Jankowskiego
oraz plastyka i malarza Zbyszka Jaworskiego. Przyjechałem taksówką (fiatem 2500). Jedliśmy między innymi dobry kawior i piliśmy świetne koniaki — Martella i Hennessy, oraz znakomity likier Benedictine. Siedzieliśmy do czwartej rano, słuchając orkiestry Tadeusza Kwiecińskiego, wydałem chyba sześćset złotych”.
Jeszcze jedna relacja, tym razem muzyka, skrzypka i kompozytora Władysława Pawelca, który w latach 1933—1934 pracował w Adrii ze swoją orkiestrą:
„Graliśmy do tańca w tzw. kręconym barze. Na drugiej sali grała orkiestra Artura Golda i Jerzego Petersburskiego.
Bywało, że w tym samym czasie występowało i więcej zespołów. Był to jeden z najlepszych i najbardziej eleganckich lokali w stolicy. Przychodzili przemysłowcy, lekarze, ziemianie, hrabiowie i siedzieli w zarezerwowanych wcześniej lożach. Grało im się muzykę cygańską i rosyjskie romanse. Program trzeba było szybko opanowywać pamięciowo, ponieważ podczas występu nie było czasu na zaglądanie do nut. Moja gaża wynosiła do pięćdziesięciu złotych za wieczór, drugie tyle stanowiły tzw. boki.
Codziennie zarabiałem sto złotych. Byłem bogaty. W szafie miałem dwadzieścia fraków”. Także i ta opowieść świadczy o tym, jak wysoką rangę miała Adria i jak różnej słuchano tam muzyki.
POPRZEDNI | WSZYSTKIE ODCINKI | NASTĘPNY |