mar 11 2025
Bogusław Mec, wspomnienie
Oprac. Radosław Czapski, źródła: culture.pl – Janusz R. Kowalczyk, Wikipedia.org. Fot. discogs.com, YouTube, dzienniklodzki.pl
Polska Kronika Filmowa z 1977 uwieczniła wykonanie hitu „Na pozór”, z małą córeczką artysty, Lulu, której poświęcony był utwór:
„Na pozór” – PKF 1977
Bogusław Mec 1985
Fot. discogs.com
Bogusław Mec Opole 1972
Fot. YouTube
Bogusław Mec Album „Nie biegnij tak”, 1980
Bogusław Mec 2012 z żoną Jolantą, 2012
Fot. dzienniklodzki.pl
Bogusław Mec
21 stycznia 1947 — 11 marca 2012
Piosenkarz, kompozytor, artysta plastyk. Urodził się 21 stycznia 1947 roku w Tomaszowie Mazowieckim, zmarł 13 lat temu, 11 marca 2012 roku w Zgierzu.
Uczęszczał do Technikum Mechanicznego w Tomaszowie Mazowieckim. Ukończył Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych w Łodzi, gdzie studiował na wydziale projektowania ubiorów. Równolegle zaczął występować na scenie. Zadebiutował w 1970 roku na Łódzkiej Giełdzie Piosenki. Otrzymał wówczas nagrodę główną, nagrodę publiczności i wyróżnienie jury za wykonanie piosenki „Obłąkany kataryniarz”.
Rok później także wygrał Giełdę, wykonując utwór „To nie był sen”. Jak przypomniano na oficjalnej stronie internetowej artysty, piosenkarz został wtedy zauważony i dostał szansę występu na 20. Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, gdzie wygrał debiuty.
Projektant mody, w czasach kiedy studiowałem, nie miał wiele do powiedzenia – wspominał Bogusław Mec po latach. – Do Polski nie sprowadzano dżinsów, bo według wybitnych handlowców wychowanych w szeregach partii 'spodnie bez kantów się u nas nie przyjmą’. A ja za debiuty w Opolu mogłem jechać sobie do Hiszpanii, kąpać się w Atlantyku. Zazdrościli mi nawet profesorowie z którymi po powrocie piłem koniaczki. To był pewien sposób na życie w komunie.
W 1972 roku roku w jego karierze nastąpił przełom. Został zwycięzcą opolskiego festiwalu, wykonując chyba swój największy przebój – „Jej portret” Włodzimierza Nahornego i Jonasza Kofty. Po tym sukcesie w Opolu Czesław Niemen zaprosił Meca do wspólnej trasy koncertowej po Polsce.
Lata siedemdziesiąte to najdynamiczniejszy okres rozwoju kariery Bogusława Meca. Nagrywał kolejne przeboje, między innymi „Na pozór”, „Zgubiłem się”, „Może znajdę”, „Z wielkiej nieśmiałości”. Dał własną interpretację przedwojennego przeboju „W małym kinie”. Piosenki te długo utrzymywały się na pierwszych miejscach Studia Rytm. Występował też na wielu festiwalach, koncertował w całej Polsce, a także w ZSRR; współpracował z większością polskich orkiestr.
W 1977 roku piosenka „Mały, biały pies” – wykonana w duecie z Ewą Dębicką z zespołu Alibabki – otrzymała nagrodę w Opolu. W 1979 roku Mec otrzymał tam kolejną nagrodę za utwór „W białej ciszy powiek”; rok później ta sama piosenka wygrała Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu OIRT w Pradze.
Nie kieruję się żadnym stylem – mawiał o sobie w wywiadach. – Śpiewam to, co chcę śpiewać. Do repertuaru włączam piosenki, które mi leżą.
W 1987 roku wyjechał do Afryki i – jak napisano w jego biografii – była to najpiękniejsza wyprawa artystyczna w karierze Bogusława Meca.
Na początku lat dziewięćdziesiątych artysta wrócił też do malarstwa, a pierwszą wystawę zorganizował w Sztokholmie. Później występował w serii recitali „Śpiewający wernisaż”, w których łączył obie pasje: piosenkę i malarstwo.
Od 2001 roku walczył z białaczką. Po kilku latach wydawało się, że uporał się z chorobą i wrócił na scenę. W 2008 roku ukazała się jego ostatnia płyta „Duety”, która zawierała trzynaście przebojów Bogusława Meca, wykonanych w nowych aranżacjach oraz jeden utwór premierowy. Razem z artystą zaśpiewali między innymi Marysia Sadowska, Justyna Steczkowska, Krzysztof Kiljański, Peter Getz, Marcin Rozynek, Tatiana Okupnik czy Anna Maria Jopek.
Śmierć piosenkarza Bogusława Meca poruszyła środowisko muzyczne. Artyści podkreślają, że to wielka strata, nie tylko dla polskiej piosenki. Zdaniem Mariana Lichtmana – kompozytora i muzyka zespołu Trubadurzy – śmierć Bogusława Meca to nieprawdopodobna strata.
Była to wyjątkowo barwna postać, człowiek renesansu. Znakomicie śpiewał, malował, był nieprawdopodobnie inteligentny, błyskotliwy, był duszą towarzystwa. Na pewno będzie go nam bardzo brak.
Podkreślił, że Bogusław Mec miał charakterystyczny głos. W latach siedemdziesiątych mówiło się, że to jedyny artysta, który śpiewa po polsku, ale z amerykańską ekspresją.
Jego kilka wykonań, interpretacji już przeszło do historii – dodał Lichtman. – Wydaje mi się, że otaczał się wspaniałymi ludźmi, był kreatywny do końca, ale nie wygrał z tym 'potworem’. On się nigdy nie poddał, a najlepszym lekiem dla niego była muzyka.
Piosenkarka Krystyna Giżowska, która w latach osiemdziesiątych nagrywała wspólnie piosenki i koncertowała z Bogusławem Mecem podkreśliła, że ta wiadomość była dla niej wielkim zaskoczeniem. Przyznała, że choć w ostatnich latach rzadziej spotykali się na wspólnych koncertach, to jednak bardzo się przyjaźnili i odwiedzali dosyć często. Wspominała ostatnie urodziny artysty w styczniu tego roku.
Było mnóstwo przyjaciół, wspaniała atmosfera, wspominaliśmy, śmialiśmy się. Boguś nawet nie chciał się rozstawać, był w wyjątkowej kondycji. Byliśmy szczęśliwi, że tak się czuje. Wiedzieliśmy, że walczy z tą chorobą już bardzo długo, że są wzloty i upadki. Ale myśleliśmy, że sobie z tym mimo wszystko po raz kolejny da radę, że znowu pojedzie na koncert.
Podkreśliła, że oboje mocno się zżyli w latach osiemdziesiątych, gdy wspólnie nagrywali piosenki i koncertowali pod hasłem „Bogusław Mec – Krystyna Giżowska„. Później dołączyli do nich przyjaciele – Ada Rusowicz, Wojciech Korda czy Andrzej Rybiński.
Wspólne koncerty, wspólne piosenki, nagraliśmy parę duetów. Myśmy się bardzo lubili i nam się ze sobą wspaniale śpiewało. Myśmy, ze sobą spędzali wtedy więcej czasu niż z rodziną. To są przyjaźnie na całe życie – dodała Giżowska.
Przyjaciel artysty, piosenkarz i kompozytor Krzysztof Cwynar uważa, że Bogusław Mec potrafił malować utwory muzyczne.
Malować jak tylko potrafią ludzie bardzo wrażliwi i nieujarzmieni – przekonuje Cwynar. – On miał swój styl, swoje spojrzenie i jeszcze Bóg dał mu barwę głosu, taką nie do podrobienia.
Według niego, Mec przy całej swojej nonszalancji plastyka, wiecznego studenta i z ideą patrzenia na życie z żartobliwym dystansem, był perfekcjonistą.
Pracował nad repertuarem w taki sposób, żeby nie robić byle czego. Za to go bardzo ceniłem, że warsztatowo jest bezbłędny. Natomiast był tak szalony prywatnie, że nie wiedziałem jak może zebrać się w sobie, żeby rzeczywiście narzucić sobie taką dyscyplinę wykonawczą – zaznaczył Krzysztof Cwynar.