sty 21 2021
Bogusław Mec
Polska Kronika Filmowa z 1977 uwieczniła wykonanie hitu „Na pozór”, z małą córeczką artysty, Lulu, której poświęcony był utwór:
„Na pozór” – PKF 1977
Oprac. Ewa Kałużna, fot. discogs.com, YouTube, Wojciech Olszanka, dzienniklodzki.pl
Dziś, 21 stycznia 2021 skończyłby 74 lata łódzki piosenkarz, pieśniarz, skrzypek, gitarzysta, kompozytor, artysta plastyk.
Odszedł 9 lat temu, po ciężkiej chorobie nowotworowej, w wieku 65 lat,
BOGUSŁAW MEC (ur. 21 stycznia 1947, zm. 11 marca 2012).
Kojarzy się ze spokojnymi, starannie dopracowanymi piosenkami.
Czarował ciepłym, lekko zachrypniętym głosem, a także elegancją na scenie – charakterystycznym czarnym kapeluszem, czarną koszulą i garniturem, z dużym, barwnym kwiatem w butonierce.
Bogusław Mec pochodził z Tomaszowa Mazowieckiego, jednak całe swoje dorosłe życie spędził w Łodzi, a ostatnie kilka lat – w dworku pod Łodzią.
Dość wcześnie ujawnił się wokalny talent Bogusława – jako chłopak, śpiewał w kościelnym chórze w Tomaszowie.
Początkowo jednak wybrał drogę ku swojej drugiej pasji – malarstwu. Ukończył wydział projektowania ubiorów w Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. O malowaniu mógł rozprawiać godzinami. To właśnie „malarska” piosenka „Jej portret”, w jego mistrzowskim wykonaniu, już na zawsze będzie z nim kojarzona.
Zamiast zawodu projektanta mody, Bogusław Mec wybrał ostatecznie karierę estradową.
„W czasach, kiedy studiowałem, projektant mody nie miał wiele do powiedzenia. Do Polski nie sprowadzano dżinsów, bo, według wybitnych handlowców, wychowanych w szeregach partii komunistycznej, „spodnie bez kantów nie przyjmą się u nas”. A ja, za debiuty w Opolu, mogłem pojechać do Hiszpanii, wykąpać się w Atlantyku. Zazdrościli mi nawet profesorowie, z którymi po powrocie piłem koniaczki. To był pewien sposób na życie w czasach komuny” – wspominał po latach piosenkarz (boguslawmec.com).
DEBIUT w ŁODZI
Jako piosenkarz i kompozytor, Bogusław Mec debiutował w 1969 w Łodzi, na Giełdzie Piosenki, organizowanej w Filharmonii Łódzkiej, przez Zrzeszenie Studentów Polskich. Wykonał wówczas piosenkę z własną muzyką „Obłąkany kataryniarz”. Otrzymał nagrodę główną, nagrodę publiczności oraz wyróżnienie specjalne od jury, za kompozycję:
„Obłąkany kataryniarz”
W latach 1969-1972 współpracował z łódzkimi klubami – Pod Siódemkami, Klubem Plastyków i SPATiF-em.
„TO NIE BYŁ SEN” 1971
W 1971 ponownie wygrał na Giełdzie Piosenki w Łodzi. Tym razem zaśpiewał piosenkę, skomponowaną przez siebie do wiersza Aleksandra Puszkina, w tłumaczeniu Mariana Piechala:
„To nie był sen” – Original Version 1971
Został wtedy zauważony, i dostał szansę występu na festiwalu w Opolu.
SUKCESY w OPOLU
W 1971 Bogusław Mec wystąpił na konkursie debiutów w Opolu. Wygrał, a w nagrodę otrzymał paszport na wyjazd do Hiszpanii.
Rozpoczęcie przez studenta plastyki niespodziewanej kariery muzycznej i spektakularna wygrana w Opolu, stanowiły przełom w życiu Bogusława Meca.
Po latach, artysta wspominał ten nagły dar losu: „Nie ma przypadków. Od dziecka byłem wychowywany w parafii w Tomaszowie Mazowieckim, śpiewałem w kościelnym chórze. To było piękne dzieciństwo, wracam do niego myślami. Parafia była ewangelicko-augsburska, z ogromną bramą.
To nie był przypadek, że na drugim roku studiów wystąpiłem w filharmonii – z gitarą i w czarnym swetrze. Zaśpiewałem ballady, i wszyscy zgłupieli. Dostałem trzy nagrody główne.
Rok później było Opole. W nagrodę dostałem wyjazd do Hiszpanii – w czasach, kiedy żył jeszcze generał Franco! Dostałem 16 dolarów na rękę. To był majątek! Zwiedziłem całą Andaluzję, od Madrytu po Gibraltar. Kąpiąc się w oceanie, pomyślałem: „Przecież to najpiękniejszy sposób na życie w komunie. Nie dość, że śpiewanie to dla mnie przyjemność, to jeszcze pozwalają mi zwiedzać świat” (boguslawmec.com).
Tego samego lata, wystąpił podczas festiwalu Fama w Świnoujściu. Zwyciężył tam po raz kolejny.
„JEJ PORTRET”
W 1972 Bogusław Mec zakwalifikował się do konkursu głównego w Opolu. Zwyciężył legendarnym utworem „Jej portret”, z muzyką Włodzimierza Nahornego i tekstem Jonasza Kofty.
Wykonanie tej pięknej piosenki w Opolu przyniosło artyście zwycięstwo, a utwór na stałe wpisał się na listę klasycznych polskich przebojów.
Początkowo była to tylko kompozycja instrumentalna Włodzimierza Nahornego, wydana w 1971 na płycie winylowej, pod tym samym tytułem. Później napisał do niej słowa Jonasz Kofta.
Bogusław Mec wspominał: „Piękna kompozycja Włodzimierza Nahornego była już na płycie. Urzeczony jej urokiem, Kofta napisał tekst. Zaczęły się poszukiwania wykonawcy. Propozycję odrzucił Jerzy Połomski, a także inni. Dopiero jedna z dziennikarek zwierzyła się Nahornemu, że jest człowiek, który może sprostać temu zadaniu. Dostrzegła mnie wcześniej na debiucie w Opolu ’71. Obiecała, że pojedzie osobiście do Łodzi, i znajdzie tego studenta. Znalazła mnie bez trudu w klubie Pod Siódemkami. Po całonocnej balandze, rano siedziałem w pociągu do Warszawy” (boguslawmec.com):
„Jej portret” – Live in Opole 1972
„Jej portret” – Official Video 1972
Bogusław Mec & Łucja Prus – „Jej portret”, Live in Opole 1977
Bogusław Mec & Włodzimierz Nahorny – „Jej portret”, Live in Opole 1979
https://www.youtube.com/watch?v=Y-RwVpD3Wpw
CZESŁAW NIEMEN
Głównym mentorem i mistrzem był w owym czasie dla Meca Czesław Niemen. Po sukcesach w Opolu, Niemen zaprosił Meca na wspólną trasę.
W jednym z wywiadów Bogusław Mec opowiadał: „Czesław Niemen – to był mój pierwszy pracodawca. Po koncercie debiutów na festiwalu w Opolu, powiedział: „Znajdźcie mi tego chłopaka. Biorę go w trasę”. Zagrałem wtedy, jako support Niemena, we wszystkich halach w Polsce. Trzy ballady. Przyjęcie miałem rewelacyjne. Zanim uderzyłem pierwszy akord A-dur, odwracałem głowę. Nie zdarzyło się, bym nie zobaczył ronda kapelusza Niemena. Podnosił kciuki do góry. Czułem, jakby był moją opatrznością, ojcem, apostołem. Gdy wchodziłem, rozlegały się krzyki: „Czechu, do Hammonda! Mec, zostaw tę gitarę!”. A Czesiu spokojnie odpowiadał: „Słuchaj, głąbie, słuchaj, to piękna ballada!”. Był moim wielkim autorytetem” (cultura.onet.pl).
U SZCZYTU KARIERY
Po udanym występie w Opolu, Mec rozpoczął także współpracę z Polskim Stowarzyszeniem Jazzowym. Na lata 70. przypada najbardziej dynamiczny okres w jego karierze, związany z występami na festiwalach, organizowanych m.in. przez PSJ.
Jeździł na koncerty do ZSRR, udzielał się w programach telewizyjnych.
Nagrywał kolejne przeboje, dał m.in. własną interpretację przedwojennego przeboju „W małym kinie”.
Piosenki te długo utrzymywały się na pierwszych miejscach Studia Rytm.
Współpracował z większością polskich orkiestr – Stefana Rachonia, Henryka Debicha, Aleksandra Maliszewskiego, Jerzego Miliana czy Gustava Broma.
„NA POZÓR” 1977
Polska Kronika Filmowa z 1977 uwieczniła wykonanie hitu „Na pozór”, z małą córeczką artysty, Lulu, której poświęcony był utwór:
„Na pozór” – PKF 1977
„Na pozór” – Live TV 1978
„MAŁY, BIAŁY PIES” 1977. DUETY
Rok 1977 rozpoczął w karierze Meca okres duetów.
Wraz z Ewą Dębicką z zespołu Alibabki, nagrał piosenkę „Mały, biały pies”, która otrzymała kolejną nagrodę w Opolu, i stała się przebojem ówczesnego lata:
„Mały, biały pies” – Official Video 1977
„Do duetów byłem zawsze namawiany. Po występie z Ewa Dębicką zrobiła się moda na duety. Jednak najmilej wspominam ten pierwszy duet, właśnie z Ewą” – wspominał Mec.
Artysta występował później w duetach także z Anną Jantar, Krystyną Giżowską, Marylą Rodowicz, Heleną Vondráčkovą, Anną Marią Jopek, oraz, jako solista, z grupami Novi Singers i Locomotiv GT.
Anna Jantar & Bogusław Mec – „Pozwolił nam los” Audio
Krystyna Giżowska & Bogusław Mec – „W drodze do Fontainebleau”, Live in Opole 1985
Ewa Dębicka & Bogusław Mec – „Pozwolił na los”, Live in Opole 1990
https://www.youtube.com/watch?v=cVMyO6xwUQg
OPOLE 1979
W 1979 powrócił na deski opolskiego amfiteatru. Wykonał utwór „W białej ciszy powiek”, z teksem Andrzeja Sobczaka i muzyką Janusza Piątkowskiego. Tym razem otrzymał drugą nagrodę.
Z tą samą piosenką wystąpił na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki OIRT w Pradze. Tam wygrał bezapelacyjnie, zdobywając Grand Prix:
„W białej ciszy powiek” Audio https://www.youtube.com/watch?v=myvVlkU2TE0
„Nie kieruję się żadnym stylem. Śpiewam to, co chcę śpiewać. Do repertuaru włączam piosenki, które mi leżą” – mawiał wówczas w wywiadach.
„Z wielkiej nieśmiałości” – Official Video 1979
W 1979 otrzymał odznakę „Zasłużony Działacz Kultury”.
Koncertował w ZSRR, Jugosławii, Hiszpanii i NRD.
„NIE BIEGNIJ TAK” 1980
Pierwszy longplay, „Nie biegnij tak” z 1980, nagrany z Orkiestrą PRiTV w Łodzi, pod dyrekcją Henryka Debicha, oraz z Orkiestrą Rozrywkową Grupą Wokalną PRiTV w Poznaniu, pod dyrekcją Aleksandra Maliszewskiego i Janusza Piątkowskiego, zawierał m.in. przeboje „W białej ciszy powiek”, „To nie był sen”, „Z wielkiej nieśmiałości” (sł. Wojciech Młynarski, muz. Aleksander Maliszewski), „Odkąd ciebie mam (sł. Bogdan Olewicz, muz. Bogusław Mec), „Malarz i poeta” (sł. Andrzej Sobczak, muz. Janusz Piątkowski), „Nie biegnij tak” (sł. Jacek Bukowski, muz. Wojciech Kacperski). Okładkę zaprojektował w wykonał sam Bogusław Mec.
„Nie biegnij tak” Full Album 1980
ZAŁAMANIE KARIERY
Jednak był to początek końca barwnej kariery.
W latach 80. polskie życie kulturalne przygniotła trauma stanu wojennego. W Polsce umarła wtedy jakakolwiek szczera działalność kulturalna. Duża część artystów zrezygnowała ze współpracy ze środkami masowego przekazu. Nastąpił bojkot wszystkich mediów. Nie był to łatwy czas. Trudno było określić się muzycznie.
Mec wyjechał na kontrakt do Stanów.
AFRYKA 1987
Cudowną odtrutką na tamte czasy był udział w 1987 w koncertach, organizowanych przez Africa Natione Congres, i wyjazd do Afryki. Była to „najpiękniejsza wyprawa artystyczna w karierze Bogusława Meca„, jak czytamy na stronie artysty.
Najbardziej zapamiętał wodospad Victorii, przy którym widziana później Niagara, okazała się „wodnym żartem”.
„MAŁY SZU” 1987
Po powrocie z Afryki, artysta wydał drugą płytę długogrającą – „Mały Szu”:
Bogusław Mec – vocal
Krzysztof Szmigielo, Zbigniew Szularz – guitar
Adam Pawlikowski – keyboards, vocal
Jerzy Kaczmarski – bass guitar
Paweł Pakulski – drums, percussion
Krystyna Giżowska – vocal on „Tonight I Celebrate My Love”, „Summer Nights”
Orkiestra PRiTV w Łodzi, Orkiestra PRiTV w Poznaniu
Antoni Kopff, Henryk Debich, Jarosław Kukulski, Zbigniew Górny – conductors
„Mały Szu” Full Album 1987
DZIAŁALNOŚĆ PLASTYCZNA. ŚPIEWAJĄCE WERNISAŻE
Od początku swojej kariery, Bogusław Mec projektował własne plakaty, okładki płyt, foldery oraz stroje estradowe. Miał przecież wyższe wykształcenie plastyczne.
Z końcem lat 80., artysta na dobre powrócił do plastyki. Prezentował prace malarskie na indywidualnych wystawach w Sztokholmie (1990, 1992), w Pradze (1991), w Toronto w USA (1992) i w Aleksandrii w USA (1993).
Występował wówczas w „Śpiewających wernisażach” – imprezach, łączących wystawę plastyczną z recitalem piosenkarskim. W ten sposób realizował koncerty, podzielone na dwie części. W przerwie między występami słuchacze mieli okazję porozmawiać o obrazach i, ewentualnie, kupić któreś z płócien artysty.
Był to jednak tylko incydent w życiu pieśniarza, trwający zaledwie kilka lat.
Zapytany później w jednym z wywiadów o to, który rodzaj twórczości jest bliższy jego sercu – malarstwo czy śpiew, odpowiedział: „Ten, który uprawiam, czyli zawód artysty na scenie, dlatego że nie wiem, czy miałbym teraz siły malować. Ten rodzaj farb, które używałem, strasznie wyczerpuje człowieka przy wdychaniu. Mam wątpliwości, czy wytrzymałbym psychicznie i fizycznie. Malowałem na podłodze, w różnych warunkach. To jest niezwykle męcząca praca. Owszem, ładnie wygląda, gdy skończy się malować, ale wymaga to ogromnego wysiłku, także fizycznego. Nie wiem, czy teraz dałbym radę. Dawno nie ruszyłem ani pędzlem, ani nie naciągnąłem żadnego płótna na ramę. Miałem kiedyś chyba z dziesięć kupionych płócien, naciągniętych na ramy. Zawiozłem je do akademii plastycznej i oddałem studentom w prezencie, z tą myślą, że ja już raczej nie będę malował. Co prawda, nie mówię, że nigdy nie wrócę do malarstwa, ale po co? Przecież ja wiem, że umiem malować” (culture.pl).
PIOSENKA BIESIADNA
Pod koniec lat 90. Bogusław Mec koncertował w ramach Gali Piosenki Biesiadnej. Do tego programu zaangażowało się wiele znanych postaci polskiej piosenki. Galę grano w Polsce i różnych krajach Europy, a także w Stanach i Australii:
Pierwsza Gala Piosenki Biesiadnej – Live TV 1994, Part 2 (Piotr Gąsowski, Katarzyna Jamróz, Wojciech Kaleta, Bogusław Mec, Robert Rozmus, Maryla Rodowicz, Hanna Śleszyńska, Ryszard Rynkowski, Krzysztof Tyniec, Chór Kameralny Akademii Muzycznej, Orkiestra Zbigniewa Górnego)
„Marianna” – Live @ Gala Piosenki Biesiadnej 1994
CHOROBA
Początek lat 2000. przyniósł smutną wiadomość, która bardzo szybko obiegła środowisko artystyczne. Bogusław Mec zachorował na białaczkę. Gdy dowiedział się, że jest chory, skomentował to z charakterystycznym dla siebie spokojem: „Dawno, dawno temu przepowiedział mi tę chorobę astrolog”.
Jego starsza siostra, Danuta, podarowała mu swój szpik kostny. Artysta przeszedł pomyślnie operację przeszczepienia szpiku.
Po chemioterapiach i trudnej rekonwalescencji, muzyk odzyskał zdrowie.
Świadomość, że ma obok siebie bliskich, oddanych sobie ludzi, dodawała mu sił. „Widział mnie, kiedy zasypiał. Byłam obok niego, gdy się budził” – wspominała żona Jolanta, z którą artysta przeżył prawie 40 lat.
Ich jedyna córka, Luiza, zwana Lulu, starała się, by ukochany ojciec jak najwięcej czasu spędzał z wnukami – Ernestem i Franciszkiem. Luiza jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Odwiedzali go w dworku pod Łodzią, który piosenkarz sam zaprojektował. „Zabawy z wnukami – to była dla taty najlepsza forma terapii” – mówiła córka artysty.
Pieśniarz w wielu wywiadach podkreślał, że wyszedł z najgorszego stadium choroby dzięki pomocy i uporowi żony. „Była moim talizmanem. Przeżyłem tylko dla niej. I dla córki. Wychowano mnie tak, że nie bałem się śmierci, traktowałem ją, jako narodzenie. Białaczka to choroba królów – nie boli. Pomyślałem: „Nareszcie święty spokój. Odpłynę sobie spokojnie. Ale jak zostawić żonę? Jak zostawić córkę? Będą cierpieć”. Chciałem walczyć o życie” – wspominał artysta.
W czasie choroby i leczenia, przyjaciele i znajomi ze świata artystycznego zorganizowali Galę Piosenki Biesiadnej pod hasłem „Dla Bogusia”. Zagrali również inne specjalne koncerty, by okazać mu wsparcie. Taką solidarną życzliwością wykazali się m.in. Urszula Dudziak, Halina Frąckowiak, Elżbieta Adamiak, Alicja Majewska, Majka Jeżowska, Hanna Śleszyńska, Adrianna Biedrzyńska, Krzysztof Krawczyk, Zbigniew Wodecki i wielu innych.
Rodzina i przyjaciele zachęcali go, by nie rezygnował z występów na scenie, by choroba nie wypełniła całego jego życia.
Gdy więc tylko poczuł się lepiej, zaczął koncertować.
„RECEPTA na ŻYCIE” 2005
Wydaną w 2005 płytę „Recepta na życie”, Bogusław Mec zadedykował ludziom, chorym na białaczkę.
„Dałem w teatrze w Katowicach recital z okazji tysięcznego przeszczepu szpiku kostnego. Gdy wychodziłem na scenę, spojrzałem na całą salę uratowanych pacjentów. Nie wszyscy wiedzieli, że też byłem pacjentem. „Witam wśród żywych! Sala numer 5, pacjent numer 800” – powiedziałem. Dostałem brawa za te słowa. Dziękowałem i dedykowałem piosenki wszystkim, nawet salowym ze szpitala. Profesor był wniebowzięty. Powiedział, że w swojej karierze jeszcze nie widział takiej terapii, jaką ja dałem tym ludziom. Mogli zobaczyć, że facet z tego wyszedł, i przez półtorej godziny jest na scenie. Znaczy, że to jest zdrowy człowiek, więc niech oni biorą się do roboty. Zapowiedziałem, że moja następna płyta będzie „ode mnie dla was”.
Miałem już kilka piosenek, ale nie tworzyły całości. Wyrzuciłem je. Postanowiłem z Robertem Jansonem stworzyć wszystko od początku. On zajął się muzyką, słowa napisał Andrzej Ignatowski. To świetny chłopak. Poprosił o spotkanie, słuchał mnie, a potem napisał teksty. Utożsamiam się z jego tekstami całym ciałem i duszą” – wspominał Bogusław Mec po wydaniu albumu (boguslawmec.com).
Płyta otrzymała pozytywne recenzje. Pisano: „Pierwsza po 13-letniej przerwie płyta Bogusława Meca, nagrana z Robertem Jansonem, jest utrzymana w spokojnej, nostalgicznej tonacji. Jak pisze sam kompozytor, „to płyta dla ludzi dobrej woli, którzy w trudnych sytuacjach życiowych wzajemnie się wspierają”. Według słów wydawcy, Bogusław Mec robił wszystko, by móc podpisać się pod każdym słowem, które śpiewa na płycie. Dlatego spędził wiele godzin z tekściarzem, Andrzejem Ignatowskim, dyskutując o życiu, śmierci, szczęściu, chorobie i przyjaciołach.
Sam Mec mówił następująco: „Kalina Jędrusik, którą uwielbiałem, powtarzała, że nie ma przypadków. Do dziś pamiętam przegadane z nią godziny w garderobie, gdzieś w trasie. Jeżeli Kalina miała rację, to może dlatego przeżyłem? Żeby podzielić się swoją prawdą? Dać nadzieję tym, którzy cierpią? Moja recepta na życie to cieszyć się każdą chwilą, każdym spotkaniem, czekać z radością na kolejny koncert”.
Album przyniósł hit Bogusława Meca:
„Przyjaciele po to są” from „Recepta na życie” 2005
i inne piękne utwory:
„Dziękuję za twój dar” from „Recepta na życie” 2005
https://www.youtube.com/watch?v=_L6zgDRp5xk
„Życie, jak taniec” from „Recepta na życie” 2005
„DUETY” 2008
Ostatnią płytą Bogusława Meca były „Duety” z 2008. Znalazło się tam 13 znanych przebojów w nowych aranżacjach, oraz jeden premierowy utwór.
Mec wybrał na tę płytę najważniejsze utwory ze swojego dotychczasowego dorobku. Do wspólnego wykonania zaprosił gwiazdy współczesnej muzyki rozrywkowej – Marysię Sadowską, Macieja Balcara, Justynę Steczkowską, Krzysztofa Kiljańskiego, Petera Getza, Marcina Rozynka, Macieja Silskiego, Tatianę Okupnik, Piotra Cugowskiego, Kasię Klich, Annę Marię Jopek.
„To nie był przypadkowy wybór. Ja tych ludzi tak dobrałem, bym był z tego zadowolony. Oni, jak się okazało, też byli zadowoleni. Trafiłem w utwory, i to jest największa satysfakcja. Wszyscy, których zaprosiłem do współpracy, wypadli celująco”.
Płyta ukazała się wraz z książką, poświęconą twórczości Bogusława Meca.
Bogusław Mec & Maciej Balcar – „Wszystko lub nic” from „Duety” 2008
Bogusław Mec & Maria Sadowska – „Budzisz mnie” from „Duety” 2008
W 2010 pieśniarz wziął udział w nocnej audycji Marka Gaszyńskiego „Mec straszy nocą”, w programie I PR. Specjalnie dla słuchaczy, nagrał wówczas arię Skołuby ze „Strasznego dworu” Moniuszki – w stylu swingowym.
OPOLE 2011
W 2011, po 33 latach, Mec powrócił do opolskiego amfiteatru, z piosenką „Jej portret”.
Wykonał ją w doskonałym duecie – z Anną Marią Jopek. Zapytany o odczucia po występie, powiedział: „Nie znałem dotąd takiego uczucia. Po 33 latach zaśpiewać legendarny utwór, i to w tej samej tonacji, na wyczucie, z Anią, bez z góry ustalonych wejść. To była piękna improwizacja, czytana z oczu i nastroju. Ale tak właśnie można „malować” tylko z Anią. Publiczność to czuła, i nas unosiła” (boguslawmec.com).
Wspólny występ dwojga artystów spotkał się z ciepłym przyjęciem opolskiej publiczności.
Jak podkreślał Mec, to, że „Jej portret” stał się klasykiem, legendą, to wynik „malowania tego utworu” przez kilkanaście lat, „z uporem maniaka, i w pewności osobliwego piękna muzyki i tekstu, bez względu na opinie mas, które trzeba wychowywać, a nie schlebiać im”.
Występ z Anną Marią Jopek w Opolu artysta określił, jako „najpiękniejsze zmartwychwstanie po latach choroby”
NAWRÓT CHOROBY
Oprócz nowotworu, piosenkarz od dłuższego czasu miał także poważne problemy z sercem.
W 2011 nastąpił nawrót choroby onkologicznej. Bardzo bolał go kręgosłup. Okazało się, że pojawiły się nowe komórki rakowe.
Praca dodawała mu sił, ale prawdopodobnie czuł już, że zbliża się koniec. W ostatnich miesiącach, oglądał coraz częściej filmy archiwalne ze sobą, jakby podsumowywał życie.
Wybrane wydawnictwa Bogusława Meca:
1972: To nie był sen
1977: Na pozór / To jest ten
1978: Z wielkiej nieśmiałości
1979: Szukam siebie
1979: Bogusław Mec Vol. 2
1980: Nie biegnij tak
1981: Bogusław Mec Vol. 3, Vol. 4
1987: Mały Szu
1987: Cicha noc
1997: Po kolędzie
1998: Malarz i poeta
1998: Boże Narodzenie
2002: Jej portret – The Best Of (kompilacja)
2004: Jej portret (kompilacja)
2004: Recepta na życie
2008: Duety
2010: Bogusław Mec – The Best Of (kompilacja)
2020: Jej portret (kompilacja).
OSTATNI KONCERT
8 marca 2012 Bogusław Mec wystąpił w Domu Kultury w Kolbudach pod Gdańskiem. Koncert z okazji Dnia Kobiet zatytułowany był tak, jak jego nieśmiertelny przebój – „Jej portret”. Publiczność razem z artystą nuciła refren piosenki: „Naprawdę jaka jesteś, nie wie nikt…”.
Wydawało się, że jest w doskonałej formie. Jak zawsze – elegancki, zamyślony, tajemniczy.
Niestety, tego samego dnia artysta poczuł się bardzo źle. Pojawiły się problemy z oddychaniem.
Trafił do szpitala w Zgierzu.
ŚMIERĆ
Menadżer artysty, Zbigniew Rabiński, poinformował:
„W piątek Bogusław Mec dostał zapaści. Lekarzom udało się go odratować, ale nie na długo.
W sobotę, około godziny 21, artysta zaczął dusić się.
W niedzielę o godz. 7 rano wydał ostatnie tchnienie”.
Bogusław Mec zmarł 11 marca 2012, w szpitalu w Zgierzu. Miał 65 lat.
W chwili śmierci, była przy nim żona, Jolanta.
16 marca 2012 Bogusław Mec spoczął na łódzkim cmentarzu komunalnym na Dołach.
R.I.P. [*]
Rok po śmierci artysty, Rada Miasta Tomaszowa Mazowieckiego nazwała jedną z ulic jego imieniem
Śmierć Bogusława Meca poruszyła środowisko muzyczne. Artyści podkreślali, że była to wielka strata, nie tylko dla polskiej piosenki.
Zdaniem Mariana Lichtmana, „Bogusław Mec – to była wyjątkowo barwna postać, człowiek renesansu. Znakomicie śpiewał, malował. Miał charakterystyczny głos. W latach 70. mówiło się, że to jedyny artysta, który śpiewa po polsku, ale z amerykańską ekspresją. Jego kilka wykonań, interpretacji już przeszło do historii. Był nieprawdopodobnie inteligentny, błyskotliwy. Był duszą towarzystwa, otaczał się wspaniałymi ludźmi. Był kreatywny do końca, jednak nie wygrał z tym „potworem”. Nigdy nie poddał się, a najlepszym lekiem dla niego była muzyka”.
Krystyna Giżowska, która w latach 80. nagrywała i koncertowała z Bogusławem Mecem, wspominała ostatnie urodziny artysty, w styczniu 2012: „Było mnóstwo przyjaciół, wspaniała atmosfera. Wspominaliśmy, śmialiśmy się. Boguś nie chciał rozstawać się, był w wyjątkowej kondycji. Byliśmy szczęśliwi, że tak się czuje. Wiedzieliśmy, że walczy z chorobą już bardzo długo, że są wzloty i upadki, ale myśleliśmy, że sobie z tym po raz kolejny da radę, że znowu pojedzie na koncert. Oboje mocno zżyliśmy się w latach 80., gdy wspólnie nagrywaliśmy piosenki i koncertowaliśmy. Później dołączyli do nas przyjaciele – Ada Rusowicz, Wojciech Korda, Andrzej Rybiński. Wspólne koncerty, wspólne piosenki. Nagraliśmy parę duetów. Myśmy bardzo lubili siebie nawzajem i wspaniale nam się ze sobą śpiewało. Spędzaliśmy wtedy więcej czasu ze sobą niż z naszymi rodzinami. To są przyjaźnie na całe życie”.
Przyjaciel artysty, piosenkarz i kompozytor, Krzysztof Cwynar, zauważył, że Bogusław Mec potrafił „malować utwory muzyczne”: „Malował je tak, jak tylko potrafią ludzie bardzo wrażliwi i nieujarzmieni. Miał swój styl, swoje spojrzenie. I jeszcze, Bóg dał mu barwę głosu nie do podrobienia. Przy całej swojej nonszalancji plastyka, wiecznego studenta, z ideą patrzenia na życie z żartobliwym dystansem, był perfekcjonistą. Pracował nad repertuarem w taki sposób, by nie robić byle czego. Warsztatowo był bezbłędny. Natomiast był tak szalony prywatnie, że nie wiedziałem, jak może narzucić sobie taką dyscyplinę wykonawczą”.
BIOGRAFIA 2013
„Bim, bam, bom, mogę wszystko! Historia Bogusława Meca” – to biografia z 2013, autorstwa Macieja Wasielewskiego.
Maciej Wasielewski przyznał, że, przed podjęciem pracy nad książką, kojarzył Meca tylko z kilku piosenek i charakterystycznego kapelusza. Nigdy też nie uważał się za miłośnika jego twórczości. Jednak decyzję o pisaniu podjął już po trzech dniach, spędzonych z żoną muzyka. To ona stała się główną bohaterką książki.
„Odchorowałem tę książkę w jakiś sposób. Słuchanie i przyjmowanie opowieści jest bardzo trudne. Czułem się, jak gąbka, stale napełniana, którą później trzeba wyżąć, i przychodzi pustka” – wspominał autor.
Książka mówi o chorobie i odchodzeniu. Przez ponad dekadę Bogusław Mec zmagał się z białaczką.
„Wiedziałam, jaka to jest choroba, ale cały czas wierzyłam, że uda mu się, że będzie tym pierwszym, tym jedynym, który zwycięży wszystko. Był wspaniałym pacjentem, godził się na wszystko, co mu dałam. Chciał wyzdrowieć, i chciał być tylko dla nas” – opowiadała Jolanta Mec. Przyznała, że rozmowy z Wasielewskim, wspominanie i opowiadanie, były dla niej formą autoterapii.
„Zależało mi na tym, by pokazać człowieka, ze wszystkimi jego zaletami i wadami, w jego najlepszych i gorszych momentach, bo tylko takie książki sam chciałbym czytać” – dodał Maciej Wasilewski.
Pisarz cieszył się, że, dzięki tej książce, ci, którzy nie byli zainteresowani twórczością Bogusława Meca, zobaczyli w nim człowieka” (polskieradio.pl).
JOLANTA
Byli małżeństwem przez 38 lat. Jolanta Mec lubi wspominać męża, słucha jego piosenek, pielęgnuje pamięć o nim. Chce, by wnuki Ernest i Franciszek, z których narodzin Bogusław tak bardzo cieszył się, wiedzieli, kim był ich dziadek.
„Doskonale pamiętam, jak poznaliśmy się. Brat zaprosił mnie na imieniny do klubu 77 w Łodzi. Był 28 listopada 1972. Boguś tam śpiewał. Poprosił mnie do tańca, chociaż potem okazało się, że nie lubił tańczyć. Kiedy kończyła się impreza, dostałam od niego zdjęcie z autografem. Napisał godzinę: „4 rano”.
Pracowałam, jako pielęgniarka, na onkologii dziecięcej. Boguś zapytał, czy nie mogłabym mu załatwić zwolnienia lekarskiego. Opuszczał zajęcia na uczelni, bo miał koncerty, a przecież wciąż był studentem. Przyszedł, gdy miałam nocny dyżur. Potem, co chwilę przychodził – po zwolnienia.
Wyobrażałam sobie, że zawsze będziemy razem.
Boguś darzył mnie ogromnym zaufaniem, radził się mnie prawie we wszystkim. Szyłam mu ubrania na scenę, a jak nasza córeczka, Lulu, podrosła, jeździłyśmy na jego koncerty, sprzedawałyśmy plakaty, płyty.
To była wielka miłość. Imponował mi swoją wewnętrzną siłą.
Gdy zachorował, staliśmy się nierozłączni. Jeździłam z nim na każdy koncert, byłam jego kierowcą, menadżerem, opiekunką. Córka mówiła, że stałam się wszechwładna.
Koncerty były najlepszym lekarstwem. Mówił: „śpiew – to akt łaski bożej”. To było, jak modlitwa.
Uważał, że dostał drugie życie. Wiedział, że należy cieszyć się ze wszystkiego.
Po dziesięciu latach choroba wróciła. Walka o życie trwała trzy lata. Jeździliśmy na chemię do Warszawy. Kiedyś jakaś lekarka kazała mężowi zdjąć czapeczkę, taką zrobioną na szydełku. Nosił ją, bo nie miał już włosów. Wtedy nie wytrzymał nerwowo, poczuł się upokorzony. Obiecałam mu, że więcej chemii nie będzie.
Trzy dni przed śmiercią, mąż pojechał na nagranie „Szansy na sukces”. Następnego dnia – na koncert koło Gdańska. Chciałam to odwołać, ale nie zgodził się.
W ostatnią noc, trzymałam go za rękę, i masowałam, bo była zimna, jak lód. Szwankowało krążenie, ciśnienie spadało. Boguś słabym głosem mówił, że nic nie widzi, że jest ciemno…
Moja głęboka żałoba trwała ponad trzy lata. Pierwsze miesiące wstawałam, i chodziłam po domu, ubrana w sweter Bogusia. Czytałam listy, oglądałam zdjęcia, a gdy wychodziłam, to tylko na cmentarz.
W życiu należy iść razem w tę samą stronę, ale trzeba mieć także swoje własne pasje. A ja żyłam tylko jego sprawami – najpierw koncertami, potem chorobą.
Było tak, jak mi obiecał na początku: „Będziesz miała ze mną niezwykłe życie”.
To nie jest skarga. Byłam szczęśliwa. Boguś zawsze będzie w moim sercu. Teraz nauczyłam się żyć bez niego” (dzienniklodzki.pl).