Franciszek Walicki ‑ 9‑⁠⁠ta⁠ rocznica śmierci


Oprac. Radosław Czapski na podst. Ewa Kałużna, wyborcza.pl, bibliotekapiosenki.pl. Fot. Adam Warżawa, dziennikbaltycki.pl, Erich Lessing, wilnoteka.lt

Franciszek Walicki – wywiad na temat książki „Epitafium na śmierć rock’n’rolla”, 2013


Franciszek Walicki 2011
fot. Adam Warżawa

Walicki i Tyrmand w Sopocie 1956
dziennikbaltycki.pl

Wybór Miss Sopot podczas Pierwszego Festiwalu Jazzowego, 12 sierpnia 1956. Tytuł Miss zdobyła Elzbieta Sosińska z Wrocławia. Obok niej, na scenie, Franciszek Walicki
Fot. Erich Lessing

Paryż 1963. Franciszek Walicki i Niebiesko-Czarni
Fot. wilnoteka.lt

Paryż 1963. Franciszek Walicki i Niebiesko-Czarni
Fot. wilnoteka.lt

Paryż 1963. Franciszek Walicki i Niebiesko-Czarni
Fot. wilnoteka.lt

Tablica Franciszka Walickiego w Łodzi, na ścianie domu przy ul. Kilińskiego 107, w miejscu jego urodzenia. Napis podaje rok urodzenia 1920

Tablica Franciszka Walickiego w Łodzi, na ścianie domu przy ul. Kilińskiego 107, w miejscu jego urodzenia. Napis podaje rok urodzenia 1920

Grób rodzinny. Napis podaje rok urodzenia 1921

 
9 lat temu, zmarł FRANCISZEK WALICKI
(pseud. Jacek Grań; ur. 20 lipca 1921, zm. 3 października 2015),

Dziennikarz muzyczny, publicysta, autor tekstów piosenek, działacz kulturalny, współtwórca wielu zespołów muzycznych, także kompozytor.

Studia w Państwowej Szkole Morskiej w Gdyni przerwała wojna (oficer marynarki wojennej). W latach 50-tych brał czynny udział w organizowaniu polskiego życia muzycznego. W latach 1956–1957 wraz z Leopoldem Tyrmandem i Stefanem Kisielewskim patronował I i II Międzynarodowemu Festiwalowi Jazzowemu w Sopocie. W latach 1968–1971 był kierownikiem artystycznym Musicoramy. Kierował pierwszymi polskimi dyskotekami, utworzonymi w 1970 r. w Sopocie.

Nazywany jest ojcem chrzestnym polskiego rocka.

Był współzałożycielem i kierownikiem artystycznym znanych polskich zespołów lat 60-tych i 70-tych: Rhythm & Blues (1959 r.), Czerwono-Czarni (1960 r.), Niebiesko-Czarni (1962 r.), Breakout (1968 r.) i SBB (1974 r.). Organizował polskim wykonawcom występy za granicą. W 1963 r. z jego inicjatywy, po raz pierwszy w historii polskiej muzyki rozrywkowej, muzycy z zespołu Niebiesko-Czarni wystąpili w paryskiej Olympii. Trzy lata później, także dzięki niemu, grupa ta jako pierwszy polski zespół, została zaproszona do Radia Luxemburg, gdzie udzieliła wywiadu i wystąpiła na żywo.

Napisał około siedemdziesięciu tekstów piosenek, przeznaczonych głównie dla wykonawców prowadzonych przez siebie zespołów i ich solistów, m.in. dla Krzysztofa Klenczona, Wojciecha Kordy, Miry Kubasińskiej, Czesława Niemena, Ady Rusowicz, Józefa Skrzeka, a także dla Urszuli Sipińskiej i Piotra Szczepanika.

1921 ŁÓDŹ

Urodził się w 1921 r. w Łodzi, dokąd rodzice – Franciszek senior, wzięty inżynier geodeta, i młodsza od niego o ćwierć wieku Felicja – uciekli przed bolszewikami. Dzieciństwo spędził w Wilnie i w dworku w pobliskiej Łosiówce, dzisiaj dzielnicy stolicy Litwy.

1922 WILNO

Franek uczył się w wileńskim gimnazjum jezuitów, najlepszym w mieście. Wyrzucono go za brak postępów i niewyparzoną gębę. Miał zapytać dyrektora: – Skoro Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, a skądinąd wiadomo, że człowiek pochodzi od małpy, to jak Bóg wygląda?

Maturę (z bardzo dobrymi wynikami) zdał w Rydzynie – słynnej męskiej szkole z internatem w wielkopolskim zamku Sułkowskich. Mówiono, że to polskie Eton – ze względu na poziom nauczania, rolę sportu i wychowanie w duchu egalitaryzmu. Uczniami byli tu synowie arystokratów, ale też młodzież z bardzo biednych rodzin zwolniona z czesnego.

1938 GDYNIA

W 1938 r. wstąpił do Szkoły Morskiej w Gdyni i popłynął w kilkumiesięczny rejs „Darem Pomorza” na Karaiby i do Ameryki Południowej. Służył pod legendarnym kapitanem Karolem Borchardtem, autorem książki „Znaczy kapitan”. Incydent z rejsu – kolega Walickiego przechwalał się, że bez przerwy dostaje listy od dziewczyny, a naprawdę były to tylko puste koperty – zapisał wiele lat później w szlagierze Piotra Szczepanika: „A jeśli już kogoś pokochasz, przypomnij ostatni nasz dzień! Przesyłaj choć puste koperty, chcę wierzyć, że wciąż kochasz mnie”.

WOJENNA ZAWIERUCHA I ŻYCIE OSOBISTE

Wojna zastała go w Wilnie. W 1941 r. ożenił się ze starszą o dwa lata piękną Bronką Lewin, Żydówką z ortodoksyjnej rodziny, po paryskiej szkole kosmetycznej Heleny Rubinstein. Poznał ją dzięki Leopoldowi Tyrmandowi.

Młodzi nie zawiadomili rodziców o ślubie, mieszkali osobno. Rodziny nie zaakceptowały małżeństwa: ze strony Bronki przeszkodą był ślub bez obecności rabina, rodzice Walickiego uważali, że dziewiętnastoletni chłopak powinien się uczyć, a nie żenić. Problemu z małżeństwem nie mieli tylko Niemcy: „Jako mąż Żydówki zostałem uznany za Żyda, zmuszony do noszenia opaski z gwiazdą Dawida i przebywania w getcie”.

Dzięki fałszywym aryjskim papierom Waliccy uciekli z getta. Trafili do Warszawy, potem na Podhale, gdzie Franciszek został robotnikiem leśnym. Przypadkiem aresztowany, trafił do zakopiańskiej siedziby gestapo, willi Palace. Szczęśliwie w piwnicznych celach nie było miejsca, więc przewieźli go do Czarnego Dunajca. Uciekł, ukrywali się z żoną w kryjówce przygotowanej przez góralkę Franciszkę Stopkę.

Małżeństwo przetrwało wojnę, by wnet się rozsypać; rozwiedli się, Bronka wyjechała do Izraela po pogromie kieleckim. W drugiej połowie lat 80. Walicki otrzymał wiadomość, że jerozolimski Yad Vashem wpisał go na listę Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

Drugą żonę, Czesławę, poznał już na Wybrzeżu, gdzie mieszkał od 1945 r. Przypadkiem – jechali tym samym autobusem.

MARYNARKA WOJENNA

Jako przedwojenny student szkoły morskiej został wcielony do Marynarki Wojennej. Pracował w sztabie, redagował „Przegląd Morski” i pisywał do miesięcznika „Morze”. Był podwładnym komandora Stanisława Mieszkowskiego, straconego w 1952 r. w wyniku sfingowanego procesu o szpiegostwo w tzw. sprawie komandorów (kilka wykonanych wyroków śmierci i dożywotniego więzienia; Mieszkowski wraz z towarzyszami został zrehabilitowany już w 1956 r.). Jako dziennikarz „Głosu Wybrzeża” Walicki napisał o tym procesie głośny tekst „Miecz i prawo”.

1956, 1957, PIERWSZE POLSKIE FESTIWALE JAZZOWE. SOPOT

W 1956 r. organizuje w Sopocie z Leopoldem Tyrmandem i Jerzym Kosińskim (w komitecie honorowym m.in. Stefan Kisielewski, Marian Eile, Jan Kott) Ogólnopolski Festiwal Muzyki Jazzowej. Zjechało ponad 50 tys. osób. Walicki pisał w „Głosie Wybrzeża”: „Ileż teorii i teoryjek miało zohydzić muzykę jazzową w oczach społeczeństwa i odciągnąć od niej młodzież. Ale im gwałtowniejsze były wysiłki ponuraków, im wyraźniej łączyli oni swoje teorie z poglądami drobnomieszczańskich kołtunów – z tym większą siłą działało trzecie prawo Newtona”.

Ale ponuracy nie próżnowali. „Express Wieczorny”: „Już podczas pierwszego koncertu tłum wyłamał drzwi i okna i poturbował spokojnych widzów. Nieludzkie ryki i gwizdy były na porządku dziennym. Rozzuchwaleni awanturnicy zdzierali z dziewcząt części garderoby i rzucali pod sufit”.

„Sztandar Młodych”: „Nastąpiły zdecydowane ekscesy w postaci niszczenia parkanów i przewracania samochodów”.

1959 ROCK and ROLL

W marcu 1959 r. powstaje z jego inicjatywy zespół Rythm and Blues. Pierwszy koncert gra w gdańskim klubie Rudy Kot. To początek polskiego rock and rolla, dosyć głośny; walą tłumy, młodzież demoluje kilka sal.

Do zawieszenia zespołu znaleziono pretekst formalny. Decyzją Ministerstwa Kultury Rythm and Blues mógł grać tylko w salach dla najwyżej 400 osób, co nie zwracało kosztów organizacji koncertów.

Mija niespełna rok i Walicki zakłada Czerwono-Czarnych. Czarny to – wytłumaczy później – kolor niewoli. Czerwony – rewolucji.

W Sopocie powstaje klub Non Stop; pierwsze miejsce w Polsce, gdzie gra się rock and rolla. „Jestem zachwycona atmosferą Non Stopu” – napisze w księdze pamiątkowej Kalina Jędrusik.

„Bardzo tu ładnie, ale mam następujące zarzuty: 1) mało chuliganów, 2) wszyscy trzeźwi, 3) grzecznie się bawią. Czyżby to była inscenizacja? Muszę tu wpaść kiedyś znienacka…” – to Stefania Grodzieńska.

„Cieszę się, że mogłem spędzić czas wśród świetnej młodzieży. To bardzo cenna inicjatywa” – Władysław Szpilman.

Chuliganów nie było z prostego powodu. Niepokoili publiczność, więc Walicki zaproponował, by stworzyli ochronę Non Stopu.

Gdy Czerwono-Czarni wyniosą się do Szczecina, co Walicki potraktuje jak zdradę, powstaną Niebiesko-Czarni, na złość poprzednikom. W 1963 r. wystąpią w paryskiej Olimpii, która wyznaczała wówczas muzyczne trendy Europy. Jej szef Bruno Coquatrix napisał: „Odnieśliście triumf wobec całego Paryża, i to nie tylko dlatego, że zespół jest wysokiej klasy, ale i dlatego, że ma ten fantastyczny entuzjazm, który przenosi góry! Wasz występ w Olimpii zrobił na pewno więcej dla przyjaźni polsko-francuskiej niż poważne rozmowy dyplomatów”.


Kiedy światowym rockiem zacznie władać psychodelia – The Doors, Jefferson Airplane, The Who – Walicki pomoże zespołowi Blackout przekształcić się w Breakout; jest starszy od Tadeusza Nalepy o 22 lata.

Będzie też akuszerem śląskiej grupy SBB i dewizy zespołu: „Szukaj, burz, buduj”.

Wystarczą same nazwiska. Spod ręki Walickiego wyszli: Czesław Niemen (żona Walickiego namówiła Niemena do przyjęcia scenicznego pseudonimu), Helena Majdaniec, Karin Stanek, Ada Rusowicz, Wojciech Korda, Piotr Szczepanik, Tadeusz Nalepa, Mira Kubasińska, Michaj Burano, Józef Skrzek, Antymos Apostolis i wielu innych.

AUTOR TEKSTÓW PIOSENEK

W okresie swojej współpracy z zespołem Niebiesko-Czarni Rozpoczął pisanie tekstów piosenek dla zespołu i jego członków. Jako „Jacek Grań” napisał około 70 tekstów piosenek, które śpiewali m.in. Czesław Niemen, Wojciech Korda, Ada Rusowicz, Czerwone Gitary, Piotr Szczepanik, Breakout, SBB i Urszula Sipińska. Wydano je na ponad 300 płytach. Wszystkie wielkie przeboje z tekstami Walickiego ukazały się na składance Nazywano nas dziećmi Belzebuba wydanej w 1994 r. przez Polskie Nagrania.

OJCIEC CHRZESTNY POLSKIEGO ROCKA

W kwietniu 1967 r. w Sali Kongresowej Franciszek Walicki pyta Micka Jaggera:
– Wasza agresywna muzyka nie podoba się starszemu pokoleniu. Czy potrafi was ono zrozumieć?
– Nie musi nas zrozumieć – odrzekł lider Rolling Stonesów. – Musi się nas bać.

Jeśli zestawić metrykę Walickiego z hasłem tamtego czasu: „Nie wierz nikomu po trzydziestce”, coś zgrzyta. Gdy robił wywiad z Jaggerem, miał prawie 46 lat.

Ale „rock and roll” zaufał Walickiemu. Na polski użytek nazwał go bigbitem. Chyba nigdy nie zagrał ani jednego akordu, lecz odkrywał talenty, organizował koncerty, pisał teksty śpiewanych po dzień dzisiejszy przebojów. We wspomnieniach zanotował: „Ktoś, chyba Roman Waschko, i chyba dla żartu, nazwał mnie ojcem chrzestnym polskiego rocka . Nie uważam się za takiego. Za moich czasów Polska kilka razy fiknęła kozła i stanęła na głowie (to Stefan Kisielewski), a ponieważ nie doznałem łaski późnego urodzenia – gdy wybuchła wojna, miałem już 19 lat – starałem się zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Muzyka rockowa nie interesowała mnie specjalnie jako muzyka… Bo nie o muzykę chodziło”.

Dodał: „W roku 1959 przekonałem się, że świat ludzi dorosłych i świat ludzi młodych zaczynają nie pasować do siebie. Lata 60. i 70. pogłębiły ten proces. Najpierw zaskoczyła mnie ogromna popularność nowej muzyki… Rock and roll tworzył wokół siebie charakterystyczną otoczkę – własne obrzędy, obyczaje i modę – oznaczające przynależność do określonego pokolenia”.

Umiał dotrzeć do młodszych o pokolenie. „Był z jednej strony – wspomina Marek Gaszyński, dziennikarz muzyczny – cudowny, delikatny, uprzejmy, życzliwy. Z drugiej – twardy, stanowczy, bezkompromisowy. Odczuwali to głównie jego podopieczni, przede wszystkim muzycy, wobec których potrafił być bardzo wymagający, czasem nieprzyjemny – zwłaszcza gdy chodziło o dyscyplinę, lekceważenie prób, nadużywanie alkoholu”.

Instynktownie wyczuwał, w jakim kierunku zmierza muzyka, którą gra i której słucha młodzież. Namówił Breakout Tadeusza Nalepy na pójście w kierunku białego bluesa i cięższego rocka. Urszulę Sipińską zachęcił do śpiewania country, czym spowodował jej sceniczny come back. Gdy na świecie zaczął być modny rock powiązany z jazzem, odkrył gdzieś na Śląsku SBB.

Był człowiekiem sukcesu. Umiał wyprawiać w zachodnie trasy koncertowe polskich rockmanów, co samo w sobie było sztuką. Wyjazdy na Zachód liczyły się podwójnie: można było złapać kontakt ze światowymi trendami, ale też zarobić, więc obkupić się w sprzęt, którego w siermiężnym PRL-u po prostu nie było.

Miał radykalne pomysły. Założył pierwszą w Polsce dyskotekę i pismo „Musicorama”. Umiał przekonać cenzorów, że Jimmy Page, gitarzysta Led Zeppelin, to słynna wokalistka i dlatego na okładkowym zdjęciu ma włosy niżej ramion.

Potrafił też się rozstawać. We wspomnieniach w zasadzie o nikim nie pisze źle. No, może trochę. Zwłaszcza o leniach i przemądrzalcach. „Nie szukałem – napisze – muzyków o nadzwyczajnych umiejętnościach. Szukałem ludzi ambitnych, odpornych na niepowodzenia, gotowych do podjęcia ciężkiej pracy. A przede wszystkim obdarzonych odrobiną szaleństwa”.

Fotograf polskiej sceny rockowej (i nie tylko, zrobił jedne z najbardziej znanych na świecie zdjęć Milesa Daviesa) Marek Karewicz: „Ja nie uważam, że Franek zajmował się show-biznesem. Po prostu zajmował się realizacją swoich kolejnych planów życiowych. Miał fantastyczną umiejętność rozmawiania z decydentami i ci decydenci pod wpływem jego argumentów i uporu otwierali mu w końcu zamknięte bramy. A dla polskiej młodzieży to było otwieranie bram raju”.

Pisał o sobie, że nie należał do pokolenia rebeliantów, a nawet tuż po wojnie uwierzył w realny socjalizm, co zwalał na tolerancyjne domowe wychowanie i atmosferę przedwojennego Wilna, gdzie działały liczne kółka lewicującej młodzieży. Z czasem dostrzegł, że „socjalizm w Polsce staje się karykaturą socjalizmu…”. „I kiedy to do mnie dotarło – pisał – zrozumiałem, dlaczego rock and roll wywołuje tak gwałtowne reakcje, dlaczego skupia na sobie taką niechęć – i dlaczego warto poświęcić mu kawałek życia… Rock and roll stawał się symbolem niezależności, odrębności i swobody. Nie dał się wtłoczyć w koryto konformizmu, był przekorny i prowokujący. Otwierał drogę do innego świata, wzywał do obalenia murów, za którymi miał być raj”.

ŚMIERĆ ROCK AND ROLLA I ŚMIERĆ FRANCISZKA WALICKIEGO

Pod koniec życia obwieścił śmierć rock and rolla; uważał, że tylko rap jest autentycznym zjawiskiem muzyki młodych. Miał siwą, krótką brodę. Nosił bejsbolową czapeczkę.

Franciszek Walicki zmarł 3 października 2015, w Gdyni, w wieku 94 lat.

Pochowany został na Cmentarzu Witomińskim w Gdyni.

R.I.P. [*]


Sopot 1956 – Kronika PKF (od 4:05 min.)

Niebiesko-Czarni – Live @ Olympia, Paris 1963, Audio

Na początku 1995 firma Video Studio Gdańsk przygotowała film o Franciszku Walickim – „I nie żałuj tego”, w opracowaniu Wojciecha Fułka i Pawła Chmielewskiego. Film został wyemitowany w lipcu 1995, w TVP2:
„I nie żałuj tego” – Film Trailer 1995

„Adagio Cantabile” (muz. J. Popławski) – Wojciech Korda i Niebiesko-Czarni, album „Alarm” 1967

„Baw się w ciuciubabkę” (muz. Cz. Niemen) – Czesław Niemen i Niebiesko-Czarni Official Video 1966

„Mamo, nasza mamo” (muz. F. Walicki) – Czesław Niemen i Niebiesko-Czarni, Live in Opole 1966

„Czy będziesz sama dziś wieczorem” (muz. Cz. Niemen) – Wojciech Korda i Niebiesko-Czarni, Audio 1966

„Hej, dziewczyno, hej” (muz. Cz. Niemen) – Ada Rusowicz i Niebiesko-Czarni, Audio 1967

„Nie bądź na mnie taki zły” (muz. Buddy Greco) – Ada Rusowicz i Niebiesko-Czarni, Audio 1965

„Nie pukaj do mych drzwi” (muz. C. Niemen) – Ada Rusowicz i Niebiesko-Czarni, Film Scene 1967

„Niedziela będzie dla nas” (muz. Z. Podgajny) – Niebiesko-Czarni, Official Video

„Za daleko mieszkasz, miły” (muz. Cz. Niemen) – Ada Rusowicz i Niebiesko-Czarni, Official Video 1967

„Coś, co kocham najwięcej” (muz. Cz. Niemen) – Czesław Niemen, Official Video 1967

„Czy mnie jeszcze pamiętasz?” (muz. Cz. Niemen) – Czesław Niemen i Akwarele, Audio 1968

„Wiem, że nie wrócisz” (muz. Cz. Niemen) – Czesław Niemen i Akwarele, Audio 1968

„Gdybyś kochał, hej” (muz. T. Nalepa) – Mira Kubasińska i Breakout, Official Video 1969

„Na drugim brzegu tęczy” (muz. T. Nalepa) – Mira Kubasińska i Breakout, Audio 1969

„Poszłabym za tobą” (muz. T. Nalepa) – Mira Kubasińska i Breakout, Official Video 1969

„Puste koperty” (muz. Jimmie Davis) – Piotr Szczepanik, Audio 1965

„Taka, jak ty” (muz. K. Klenczon) – Czerwone Gitary, Audio 1967