Jan Byrczek

Film: Beata Kasperczyk, zdjęcia: Tomasz Lach,

Jan Byrczek – Ostatnie Pożegnanie

Opublikowany przez Beatę Kasperczyk Czwartek, 21 listopada 2019

Ostatnie pożegnanie legendarnego kontrabasisty, jednego z wielkich pionierów i zasłużonych działaczy polskiego ruchu jazzowego, założyciela i pierwszego redaktora naczelnego ,,Jazz Forum„,

JANA BYRCZKA
(ur. 23 czerwca 1936, zm. 10 listopada 2019).

Uroczystości pogrzebowe odbyły się 21 listopada 2019
na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
Jan Byrczek spoczął w Alei Zasłużonych.

Cześć Jego Pamięci!






Paweł Brodowski, Redaktor naczelny „Jazz Forum„,
tak pożegnał swojego starszego kolegę:

„Warszawa, Wiedeń, Nowy Jork… Warszawa, Kraków… , wróciłeś Janku do domu.
Miałeś piękne, barwne życie. Byłeś wspaniałym, fajnym człowiekiem. Długą historię pozostawiłeś. Pozostawiłeś trwały ślad w historii polskiego jazzu, nie tylko polskiego.

Miałeś 4 lata. To już chyba była wojna. Ojciec dał Ci akordeon do ręki. Szybko nauczyłeś się grać. Grałeś podobno bardzo pięknie – niektórzy z nas jeszcze pamiętają.
Pod koniec wojny w karczmie, w Chabówce, grałeś dla partyzantów „Czerwone maki na Monte Casino„.

Byłeś bardzo dobrym dzieckiem, bardzo utalentowanym.
Jak w 49-tym roku zgłosiłeś się na konkurs ogólnopolski o stypendium, to było tych zgłoszeń około 500. Wybrano tylko kilkunastu – byłeś jednym z nich.

Dostałeś się do szkoły muzycznej, tam uczyłeś się gry, chyba na kontrabasie. Chciałeś na wiolonczeli, dano Ci kontrabas do ręki.

Potem w liceum – to była piękna klasa. Twoimi kolegami byli Andrzej Dąbrowski, Wojtek Karolak, Roman Dyląg – siedział z Tobą w jednej ławce, Zbyszek Namysłowski chodził o klasę niżej.

I Józek Krzeczek. Z tym Józkiem Krzeczkiem założyłeś zespół Kolorowy Jazz, to był rok 56-ty. Przemek Walczewski z Wami grał. To byli pionierzy rock’n’rolla.

Wciągnęła Cię atmosfera Piwnicy pod Baranami.
W 58-mym roku, jako kontrabasista, dołączyłeś do grupy Jazz Believers.
To była supergrupa. To byli najlepsi polscy muzycy tamtych czasów – Andrzej Trzaskowski, Krzysztof Komeda, Andrzej Kurylewicz grali na fortepianie, Ptaszyn i Karolak na saksofonach, Ty grałeś na basie, Janek Zylber na perkusji.

Właśnie z Jankiem Zylberem dołączyłeś do Krzysztofa Komedy. Stworzyliście Trio Komedy.
Po latach kiedyś dostałem od Ciebie kartkę, to pewnie było po śmierci Zylbera, i napisałeś: „Ostatni z Tria Komedy„. Teraz nikogo z tego Tria już nie ma, Ty byłeś ostatni.

58-my rok – pierwsze Jazz Jamboree. Z tym Triem wystąpiłeś na tym festiwalu.
A rok później graliście przed Willisem Conoverem. Z Komedą graliście w Paryżu. Nagraliście muzykę do pierwszego filmu krótkometrażowego Polańskiego – „Gruby i chudy„.

Z Kurylewiczem grałeś w kwartecie. Z tym kwartetem nagrałeś jedną z najpiękniejszych płyt tamtych lat – „Somnambulicy„.
Słuchając tej płyty, słyszymy Twój taki ciepły, stanowczy walking kontrabasu – wspaniale grałeś na tej płycie.

Jeździliście z Kurylewiczem po Europie, byliście we Francji, w Niemczech. Ale ręka odmawiała posłuszeństwa, przeforsowałeś jako kontrabasista swoje ręce, i nie mogłeś dalej grać. To była dla Ciebie wielka tragedia.

Ale pozostałeś przy muzyce. Postanowiłeś służyć tej muzyce w inny sposób. W Paryżu zobaczyłeś, jak wygląda prawdziwy klub jazzowy.
Jak wróciłeś, to z Wieśkiem Dymnym zrobiliście na nowo Krakowski Klub Jazzowy, przy ulicy Św. Marka. Nazwałeś ten klub Helikon.
Odtąd zaczęło się Twoje nowe życie, Twoja nowa kariera.

Jak wiele dałeś tym największym muzykom w historii polskiego jazzu – właśnie jako organizator, jako promotor. W tym klubie przecież dałeś miejsce do spania Adamowi Matyszkowiczowi, on tam pod tym fortepianem, a może na fortepianie, spał. Sam chyba nie raz zasypiałeś z kontrabasem, nad ranem.

W 62-gim roku zorganizowałeś, wspominany po dziś dzień, Konkurs Amatorskich Zespołów Polski Południowej.
Dałeś start zespołowi Jazz Band Ball. To był Jan Boba, ówczesny założyciel i współlider z Janem Kudykiem, tamtego zespołu.
Ten zespół zajął wtedy pierwsze miejsce, wśród zespołów tradycyjnych, a wśród nowoczesnych – Tomasz Stańko z zespołem Jazz Darings.

Ten zespół nazywany był pierwszym freejazzowym zespołem w Europie.
Dałeś start Tomaszowi Stańko, Januszowi Muniakowi, Adamowi Matyszkowiczowi, który później zmienił nazwisko na Makowicz.

Przeniosłeś się do Warszawy, i wtedy właściwie założyłeś Polską Federację Jazzową. Wcześniej była inna organizacja – Federacja Polskich Klubów Jazzowych – ale to, jak mówiłeś, była fikcja.
Gdy poprosiłeś o dokumenty, okazało się, że to było tylko kilka segregatorów w zajętej pajęczyną szafie w Stodole na Trębackiej, nie było nawet maszyny do pisania.

Maszynę do pisania załatwiłeś w Ministerstwie Kultury, wkrótce także lokum na Nowogrodzkiej, w którym przez 35 lat urzędowała redakcja „Jazz Forum„.
65-ty rok – „Jazz Forum„. Dałeś istnienie nowemu pismu, pismu, które przetrwało po dziś dzień, a to już 54 lata. To chyba Twoje największe, najwspanialsze, najbardziej ukochane pismo – „Jazz Forum„.

Nie wystarczyła Ci Polska Federacja Jazzowa – wkrótce byłeś jednym z tych, którzy powołali do życia Europejską Federację Jazzową, i byłeś jednym z liderów tej organizacji, jako Sekretarz Generalny.
Wyjechałeś za granicę. Wtedy prawie nikt nie mógł wyjeżdżać za granicę ot tak sobie, a Ty byłeś tak przedsiębiorczy, że załatwiłeś sobie i swojej rodzinie wyjazd w delegację do tego Wiednia.

Ale Wiedeń okazał się dla Ciebie za mały, bo był trochę na uboczu, nie było to centrum jazzu. Marzyłeś o przeniesieniu tej placówki gdzieś indziej, rozważałeś różne opcje.
Ale przecież Ameryka – to był Twój sen amerykański. Ameryka! W związku z tym zmieniłeś nazwę Europejska na Międzynarodową Federację Jazowa.

Przeniosłeś się do Nowego Jorku, miałeś biuro na Broadwayu, na Manhattanie, pośród wieżowców.
Stamtąd wydawałeś polecenia, a myśmy pracowali tutaj w Warszawie. Trzy wersje mieliśmy czasopisma – angielską, niemiecka i polską. To był czas Twojej największej świetności.
Ale potem były rozbieżności zdań wewnątrz tej organizacji.
Ze względu na trudności z wizą, z paszportem, nie mogłeś się przemieszczać, nie mogłeś wrócić do Polski.

Pozostałeś tam, i powołałeś tam do życia World Jazz Society.
Myśmy tu w Warszawie trochę czasami żartowali, że najpierw była Polska, później Europejska, Międzynarodowa, potem World Society, i że na pewno Twój następny ruch – to będzie Kosmic Jazz Federation.

W pewnym sensie tak się stało, bo kosmicznym zdarzeniem w Twoim życiu, nieprawdopodobnym, było to, że stałeś się założycielem pierwszego zachodniego, amerykańskiego banku w Polsce, po odzyskaniu wolności, po 89-tym roku.
Jerzy Kosiński był prezesem, ale Ty byłeś też w zarządzie, byłeś jednym z tych, którzy gromadzili przy tym banku grupy pierwszych udziałowców. No, coś nieprawdopodobnego.

Różne koleje były Twojego życia – były wzloty, były upadki, niepewności, próby przetrwania. Ale mówiłeś, marzyłeś o tej Ameryce, o Nowym Jorku, o tym, żeby Twoje dzieci wychowywały się w Nowym Jorku.
I ten sen spełniłeś. Wprawdzie Malwina, czyli Aleksandra, jest teraz z mamą, ale Tomek, który przyjechał z Nowego Jorku, właśnie tam mieszka.
Dałeś mu tę szansę, żeby właśnie tam mógł prowadzić życie, i myśleć o przyszłości ze swoją rodziną w Ameryce. Spełniłeś swoje marzenia.
Dałeś nam strasznie dużo, zmieniłeś sytuację.
Wszystko to, co się w ruchu jazzowym dzieje i działo przez ostatnie 50 czy 60 lat, w dużej mierze zawdzięczamy Tobie.

W tym miejscu chciałem serdecznie Tobie za wszystko podziękować.
Na swojej drodze spotkałeś piękną dziewczynę. Piękną, i bardzo dobrą, życzliwą, opiekuńczą, której chyba bardzo dużo zawdzięczasz – Małgosię.
Składam jej kondolencje, i rodzinie – Małgosi, Tomkowi, Aleksandrze, siostrze Małgosi.

Dziękujemy też władzom miasta za umożliwienie pochówku tutaj, w nowej Alei Zasłużonych. Tamta Aleja Zasłużonych jest już zamknięta.
Marzyłeś o tym, żeby spoczywać obok przyjaciół, obok Janusza Muniaka. Ale tutaj też chyba jest fajne miejsce, a poza tym – znowu jesteś prekursorem, bo zdaje się, że jesteś pierwszą osobą, pochowaną właśnie w tym kolumbarium.

Dziękujemy Ci, Janku.
Niech Ci ziemia krakowska lekką będzie„.