maj 28 2024
Jan Ptaszyn Wróblewski, ostatnie pożegnanie
Oprac. Andrzej Rumianowski, fot. Andrzej Rumianowski
27 maja 2024 roku na Powązkach Wojskowych pożegnaliśmy Jana Ptaszyna Wróblewskiego
Za pozwoleniem Tomasza Tłuczkiewicza, autora mowy pogrzebowej, którą wygłosił nad grobem Jana Ptaszyna Wróblewskiego, cytuję:
WYZNAWCY JAZZU – Ty byłeś pierwszy wśród nas, byłeś dla nas wzorem. Twoim śladem staliśmy się WYZNAWCAMI JAZZU.
Wyznawcy jazzu – Jazz Believers. Tak nazywał się pierwszy zespół, którego Jan Ptaszyn był liderem, należeli do niego też:
Jan Zylber, Jan Byrczek, Roman Dyląg, Andrzej Trzaskowski, Krzysztof Komeda, Andrzej Kurylewicz i Wojciech Karolak.
Wystąpili na pierwszym Festiwalu Jazz-Jamboree i na pierwszym koncercie pod hasłem Jazz w Filharmonii, wzięli udział w pierwszym jazzowym kempingu: Jazz na Kalatówkach.
Byli pierwszymi polskimi jazzmanami, którzy nagrali materiał na płytę, oraz ścieżkę dźwiękową do filmu.
Premierzy, czy może już ojcowie założyciele? Ptaszyna żegnamy jako ostatniego z nich.
Po rozwiązaniu zespołu Ptaszyn bynajmniej nie przestał być wyznawcą jazzu, jazz believerem.
– Mainstream, to zespół, który miał wyznanie w szyldzie,
– Studio Jazzowe Polskiego Radia, to raczej kongregacja wyznawców pod wodzą arcywyznawczy, niż regularna orkiestra i wreszcie
– Trzy kwadranse jazzu, cotygodniowe wyzwanie realizowane przez 54 lata.
Liderem Jazz Believers, zastępując w tej roli Andrzeja Trzaskowskiego, został Jan Ptaszyn po powrocie z Ameryki z Newport Jazz Festival. Był jedyną osobą w Polsce, jedynym człowiekiem, który na własne oczy zobaczył co to jest jazz, jak wygląda jazz, jak wyglądają jazzmani.
Od razu wszyscy wyznawcy jazzu chcieli być tacy jak Jan Ptaszyn i to także zostało mu do dziś. Całe życie był wyroczną.
Nikt nie wywarł tak dobitnego, tak korzystnego wpływu na stan Polskiego Jazzu, jak Jan Ptaszyn.
Pozycja wyznawcy, delikatnie skłaniała go w stronę konserwatyzmu, który brał się z sentymentu dla rzeczy zastanych, ale jego konserwatyzm podlegał kompetencji.
Ptaszyn był uosobieniem kompetencji, był jej wzorem.
I to właśnie kompetencja jest tym pierwszym dziedzictwem, które nam dzisiaj zostawia, drugim dziedzictwem jest obyczajność.
Wyznawcy jazzu, to znaczyło w istocie: wyznawcy wiary w to, że jazz może być drogą życia.
Zwłaszcza w 1958 roku wybór takiej drogi życia, było bardzo poważnym wyzwaniem. Bo jakkolwiek komunistyczna anatema na jazz niby traciła moc, ale droga jazzu, to była droga pod prąd, a i dziś, choć tak wiele się zmieniło, nadal głos niewinnego czarodzieja jest pełen zasadzek.
W Chrześcijaństwie termin wyznawca oznacza święty nie męczennik – święty, który nie był męczennikiem.
Toż to Ptaszyn, który żył pełnią jazzowego życia i nie robił krzywdy, ani sobie, ani nikomu innemu. Tak miał obyczaj.
Jego obyczaje były naśladowane w środowisku i z czasem stały się czymś w rodzaju kodeksu honorowego polskiego jazzu,
a także kodeksu jego savoir vivre’u.
Naprawdę brak słów, aby opisać co tracimy.
Leć Ptaku, leć, chociaż świat z Tobą byłby lepszy, niż ten bez Ciebie.