wrz 22 2021
8. 1950. Łódź, narodziny zespołu Melomani
Oprac. Ewa Kałużna i Andrzej Rumianowski, fot. Arch. Jerzego Matuszkiewicza, Arch. Muzeum Jazzu
POPRZEDNI | WSZYSTKIE ODCINKI | NASTĘPNY |
Jerzy DUDUŚ Matuszkiwicz urodził się 10 kwietnia 1928 w Jaśle. Zmarł w Warszawie 31 lipca 2021. Przeżył 93 lata.
Legendarny muzyk jazzowy, nazywany ,,Lwem saksofonu” Założył pierwszą polską grupę jazzową Melomani.
Jazz towarzyszył Matuszkiewiczowi przez całe życie,
ale w jego biografii artystycznej wyraźnie zaznaczyły się też inne obszary twórczości:
– muzyka filmowa
– fotografia
– komponowanie piosenek
Napisał muzykę do wielu szlagierów:
– „Czterdzieści lat minęło”
– „Jeszcze w zielone gramy”
– „Nie bądź taki szybki Bill”
– „Wojna domowa”
W swojej twórczości łączył przebojowość z bogactwem filmowej ilustracji.
„Pamiętam, że w 1949 do Łodzi przyjechał Jerzy Matuszkiewicz, saksofonista tenorowy. Pojawił się w naszym klubie, w budynku YMCA. Zdał do Szkoły Filmowej. Niestety w tym samym roku YMCA została zamknięta” – wspominał Andrzej Wojciechowski w swojej książce „To był jazz„.
Na przełomie lat 1950-1951 Duduś założył grupę Melomani.
W zespole grali muzycy, związani wcześniej z Klubem „Melomani”, działającym przy oddziale YMCA w Łodzi.
Melomani byli zespołem jazzowym, który skupiał muzyków-amatorów z Łodzi i Krakowa, potem także z Warszawy i Poznania. Początkowo grupę tworzyli:
Jerzy Matuszkiewicz – clarinet, tenor sax, leader
Andrzej Trzaskowski – piano
Andrzej Idon Wojciechowski – timpani, trumpet
Witold Kujawski – bass
Witold Dentox Sobociński – drums.
Później dołączył Antoni Studziński – drums.
W 1952 do zespołu dołączył drugi pianista – Krzysztof Trzciński, późniejszy Komeda. Wtedy, Andrzej Trzaskowski sięgnął po akordeon – na koncertach nie mogło grać dwóch pianistów jednocześnie. Trzaskowski potrafił grać na akordeonie jeszcze z czasów harcerstwa.
Matuszkiewicz, Sobociński i Wojciechowski studiowali w łódzkiej filmówce. Do nich na próby dojeżdżali Andrzej Trzaskowski, Krzysztof Trzciński-Komeda i Witold Kujawski.
W ten sposób wykrystalizował się jazzowy zespół Melomani.
Jerzy Duduś Matuszkiewicz: „Na początku lat 50., w Polsce kilkanaście osób grało jazz. Kontaktowaliśmy się ze sobą, choć prawie nie było telefonów. Wiedzieliśmy, że w Warszawie był pianista Gwidon Widelski, a w Poznaniu – Krzysio Trzciński, który miał studiować medycynę. Krzysia odkrył nasz basista, Witold Kujawski z Krakowa. W Łodzi w YMCA istniał Klub Melomani, z którego przygarnąłem dwóch muzyków. Witek Sobociński grał na gitarze, kontrabasie i perkusji, a Andrzej Wojciechowski na trąbce. Z Krakowa dojeżdżał też pianista, Andrzej Trzaskowski, który interesował się bebopem, stylem Dizzy’ego Gillespiego i Charlie’ego Parkera. Gdy doszedł do nas Krzysztof Trzciński, wtedy jeszcze nie Komeda, jeden z pianistów musiał grać na akordeonie. Ponieważ Trzciński nie umiał, grał Trzaskowski. Wojciechowski i Sobociński byli dowcipnisiami, wymyślali scenki, w których jeden reklamował firmę dentystyczną „Idon„, a drugi – markę „Dentox„. Licytowali się, która jest lepsza. Od tego czasu, Andrzej Wojciechowski został Idonem, a Sobociński – Dentoxem” („Pamiętnik Melomana„, dzieje.pl).
Andrzej Idon Wojciechowski w swojej książce „To był jazz” z 2012 wspominał: „Dudusia Matuszkiewicza poznałem w naszym klubie. Była wczesna jesień. Siedzieliśmy z Sobocińskim w klubie. Wchodzi facet, pyta, czy tu jest Klub Melomanów? Mówi, że z Krakowa przyjechał, dostał się do Szkoły Filmowej, nazywa się Matuszkiewicz, i chciałby z nami zagrać. „No to pokaż, co potrafisz, Matuszkiewicz„. I zagrał! Prawdziwy jazz, taki, jaki słyszeliśmy z tych amerykańskich płyt.
Wtedy zaczęły się próby, na ulicy Jaracza, u Sobocińskiego w mieszkaniu. Ludzie w kamienicy otwierali okna, i leciały wyzwiska. Ale po jakimś czasie otwierały się okna, i… bili nam brawo.
Jazz był zabroniony, a jednak wkoło rozwijał się. Zaczęliśmy grać w prywatnych mieszkaniach. To były prawdziwe salony, a w nich łodzianie, którzy przeżyli wojnę. Duże mieszkania, błyszczące parkiety, fortepiany. I ta inteligencja łódzka, która tu pozostała, jeszcze sprzed wojny. Żydów wymordowano, Niemcy uciekli, Rosjanie gdzieś się rozpierzchli, a oni pozostali.
Ten nasz Klub Melomanów nie przetrwał długo. Grupa, która wywodziła się z niego, też została nazwana Melomani, chociaż w pewnym momencie ten klub już nie istniał.
Dziwna rzecz z tym naszym zespołem Melomani. Wyrósł z Łodzi, a w tym mieście oficjalnie zagraliśmy dopiero pod koniec naszej działalności. Tatarkówna-Majkowska, która trzymała całe miasto „w łapie„, nie znosiła jazzu. Ale kiedy w końcu pofolgowała nam w 1954, to na nasze trzy koncerty bilety zostały wyprzedane jednego dnia” .
KONCERTY MELOMANÓW
Pierwszy koncert Melomani dali na schodach łódzkiej Szkoły Filmowej. Później, często zbierali się na spontaniczne jam sessions na tych właśnie słynnych schodach w filmówce.
Koncerty – to brzmi dumnie. Melomani zazwyczaj grali w łódzkich knajpach. W Górniaku Trzaskowski przygrywał na akordeonie pozostałym Melomanom, siedząc pod piecem kaflowym. Stanowili zespół zastępczy – grali, gdy zespół etatowy miał wolne. Dorabiali w ten sposób do studenckiego życia, i propagowali jazz.
W tym czasie, trudno było mówić o zespole z prawdziwego zdarzenia. Była to grupa miłośników jazzu, amatorów, którzy spotykali się co pewien czas, by wspólnie pomuzykować dla przyjemności. Poza filmówką, której atmosfera artystycznej wolności i niezależności doskonale współgrała z jazzowym paradygmatem, zespół koncertował także w prywatnych mieszkaniach lub grał do tańca, głównie w Łodzi, czasem w Krakowie lub w Warszawie.
Andrzej Wojciechowski: „W przeciwieństwie do łódzkiego Klubu Muzycznego „Melomani” przy YMCA, w którym w zasadzie dominowała jazzująca muzyka taneczna, zespół Melomani był prawdziwie jazzowy. Jego bebopowy repertuar inspirował 18-letni wówczas Andrzej Trzaskowski. Pod nazwą Melomani poznał nas cały kraj, choć w zasadzie graliśmy głównie w łódzkiej filmówce, w łódzkich knajpach, ale także w prywatnych mieszkaniach w Łodzi i Krakowie”.
POPRZEDNI | WSZYSTKIE ODCINKI | NASTĘPNY |