9. 1952. Ustronie Morskie, MELOMANI

Oprac. Ewa Kałużna i Andrzej Rumianowski, fot. Arch. Jerzego Matuszkiewicza, Arch. Muzeum Jazzu, Andrzej Rumianowski

POPRZEDNI WSZYSTKIE ODCINKI NASTĘPNY

JERZY ,,DUDUŚ” MATUSZKIEWICZ urodził się 10 kwietnia 1928 w Jaśle. Zmarł w Warszawie 31 lipca 2021. Przeżył 93 lata.
Legendarny muzyk jazzowy, nazywany ,,lwem saksofonu” był założycielem pierwszej polskiej grupy jazzowej Melomani .Jazz towarzyszył Matuszkiewiczowi przez całe życie, ale w jego biografii artystycznej wyraźnie zaznaczyły się też inne obszary twórczości:
muzyka filmowa
fotografia
komponowanie piosenek
Napisał muzykę do wielu szlagierów:
– „Czterdzieści lat minęło
– „Jeszcze w zielone gramy
– „Nie bądź taki szybki Bill
– „Wojna domowa
W swojej twórczości łączył przebojowość z bogactwem filmowej ilustracji.


Melomani Ustronie Morskie 1952 W. Sobociński, A. Trzaskowski, A. Wojciechowski, K. Trzciński, J. Matuszkiewicz

Melomani, początki zespołu. Członkowie zespołu (w jasnych koszulach i z krawatami) w Ustroniu Morskim w 1952 Od prawej Witold Sobociński i Jerzy Matuszkiewicz
fot. East News

Melomani, Ustronie Morskie 1952 Andrzej Trzaskowski, Witold Sobociński, Andrzej Idon Wojciechowski, Krzysztof Trzciński-Komeda, Jerzy Duduś Matuszkiewicz (CAF PAP)

Ustronie Morskie 1952 – Melomani Andrzej Trzaskowski, Krzysztof Trzciński, Witold Dentox Sobociński, Jerzy Duduś Matuszkiewicz, siedzi Andrzej Idon Wojciechowski

 

O Melomanach głośniej zrobiło się w 1952, gdy, z inicjatywy Krzysztofa Komedy, przez dwa letnie miesiące koncertowali w restauracji Ustronianka w Ustroniu Morskim.

Andrzej Idon Wojciechowski w książce „To był jazz” opisuje te wydarzenia: „Siedzieliśmy sobie w Honoratce – ja, Sobociński, Trzaskowski<, a tu wpada Witek Kujawski, chłopak z Ostrowa Wielkopolskiego, który załatwiał nam koszule i krawaty. Miał znajomego w Kaliszu, Dyzia. Ten Dyzio uszył nam bawełniane, szare koszule, i krawaty, znane w całej Polsce.

Witek Kujawski mówi: „Mamy kontrakt. Prawdziwy kontrakt na granie!. Kontrakt w Ustroniu Morskim, na dwa miesiące – lipiec i sierpień, po 1500 zł na głowę. Będzie grał z nami jeszcze student medycyny z Poznania, jakiś Krzysiu Trzciński, który razem ze mną to wszystko zorganizował”. Prawdę mówiąc, to właśnie Kujawski odkrył Komedę.

Ustronie Morskie, piąta rano, tuż przy granicy państwowej.

Siedzimy na bosaka, czekamy na Trzcińskiego. Przygotowywaliśmy się do tego całymi nocami, dyskusje różne były.

Zakwaterowali nas w Ustroniance. Był to dom wczasowy. Powstał w 1913, i wtedy kusił bogatych, berlińskich wczasowiczów swoim luksusem. W każdym pokoju było światło, telefon, lokalne piwa, doskonałe wina. A potem przyszli „krasnoarmiejcy„, potraktowali to, jako „zdobyczne„, zdewastowali, rozkradli.

Gdy myśmy tam się zjawili, to już z tych luksusów niewiele zostało. Zresztą, zaraz nas przenieśli do innych, jeszcze podlejszych kwater, gdzie mieliśmy łóżka z dykty, które, oczywiście, zaraz pozarywały się.

Czekamy więc na Trzcińskiego. Słyszę, że ktoś nadchodzi w rytmie synkopy. Podszedł do nas chudy, rudy facet. I tak poznaliśmy się z Krzysztofem Trzcińskim, późniejszym Komedą.

Dwa miesiące wspólnego grania.

Kiedyś Trzciński przyszedł na koncert w pidżamie. Cały wieczór grał w tej pidżamie. Zakochał się w piękniej pianistce, Barbarze Hesse- Bukowskiej, która przebywała wtedy w Domu Pracy Twórczej, miała grać koncert Rachmaninowa. Krzysiu przesiadywał u jej boku całymi dniami.

Pobyt w Ustroniu był fantastyczny. Wtedy mieliśmy już swoją renomę. Do miejsca, gdzie odpoczywała klasa robotnicza, zjeżdżali artyści, intelektualiści z całej Polski, by, w oparach tytoniu i alkoholu, słuchać jazzu”


POPRZEDNI WSZYSTKIE ODCINKI NASTĘPNY