NASI DARCZYŃCY: Zbigniew Wegehaupt

tekst: Aleksander Jaźwiński

Wege_TATA_Records_2005

Zbigniew Wegehaupt Quartet – TATA Records (2005 r.)

2010.08.18

J. Śmietana (g), A. Czerwiński (dr), Z. Wegehaupt (db) (fot. Arek Mikulski)

wee

Zbigniew Wegehaupt (fot. Arek Mikulski)

Sake_Poljazz_1984

Zbigniew Wegehaupt – SAKE – Poljazz (1984 r.)

Tota_Polskie_Radio_2007

Zbigniew Wegehaupt Quartet – TOTA – Polskie Radio (2007 r.)

2011.12.18_Teatr_Capitol_GRAMY_DLA_ZBYSZKA

Koncert „GRAMY DLA ZBYSZKA” (fot. Arek Mikulski)

Zbigniew Wegehaupt, przez znajomych nazywany krótko Wege, uważany jest powszechnie za najlepszego polskiego kontrabasistę. Jego umiejętności, zdaniem wielu krytyków, stawiały go na równi z najlepszymi muzykami na świecie.

Urodził się 09. VIII. 1954 roku w Katowicach. Kiedy był jeszcze młody i o karierze muzycznej dopiero marzył, jego ulubionym instrumentem był akordeon. Niewiele zatem brakowało, a nigdy nie zostałby wirtuozem kontrabasu. Niestety (czy może raczej na szczęście) w szkole muzycznej, do której chciał się dostać uznano, że do akordeonu się nie nadaje i zaproponowano mu naukę gry na kontrabasie. Ostatecznie przekonał się do tego instrumentu, jak sam przyznawał, po usłyszeniu nagrania ,,La Fiesta” RETURN TO FOREVER Chicka Corei, w którym zauroczyło go genialne solo basowe w wykonaniu Stanlea Clarke’a. Oprócz intensywnej nauki w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Katowicach, dorabiał grając w pomniejszych zespołach rockowych, które dawały koncerty w domach kultury. Dyrekcja szkoły niechętnie co prawda odnosiła się do podobnych ,,wyskoków” swoich podopiecznych, ale nauczyciele Wegehaupta przymykali na to oko, gdyż podchodził on sumiennie do szkolnych obowiązków i nie sprawiał kłopotów. Dzięki tym pierwszym amatorskim koncertom, oswajał się z publicznością i poznawał muzyczne środowisko, a co za tym idzie nowe style gry. Ostatnim z zespołów rockowych w którym grał była formacja Trampy, w jego życiu szykowała się bowiem radykalna zmiana. Podczas Jazz Jamboree 73, zafascynowany występem Kwintetu Tomasza Stańki, zdecydował poświęcić się bez reszty muzyce jazzowej.

Swoją wielką przygodę z jazzem Zbigniew Wegehaupt zaczął z amatorskim zespołem założonym wraz ze swoim przyjacielem, pianistą Danielem Ruttarem. Później dołączył do kwartetu Wojtka Gogolewskiego. Wtedy też osiągnął swój pierwszy znaczący sukces. W 1976 roku na festiwalu Jazz Nad Odrą we Wrocławiu zajęli drugie miejsce, zaś młody kontrabasista został wyróżniony indywidualną nagrodą. Swoją grą zaimponował nie tylko publiczności ale także zwrócił na siebie uwagę profesjonalistów. Jako pierwszy do młodego, obiecującego muzyka wyciągnął rękę Jarosław Śmietana i zaprosił go w 1978 roku do swojego zespołu Extra Ball. Wegehaupt nie zdążył prawdopodobnie dobrze ochłonąć, a już spotkało go kolejne wyróżnienie, współpraca ze Zbigniewem Seifertem, światowej sławy skrzypkiem jazzowym.

Najpierw była trasa koncertowa, później nagrana w krakowskim klubie ,,Pod Jaszczurami” płyta pod tytułem ,,Kilimanjaro”. Wielka szkoda, że Zbigniew Seifert niedługo potem zmarł na nowotwór. Był wspaniałym artystą i możemy sobie tylko wyobrażać, jakie niesamowite owoce przyniosłaby jego dalsza współpraca z Wegehauptem.

Jego kariera nabrała rozpędu. Wraz z Janem ,,Ptaszynem” Wróblewskim wyruszył na tournee po Stanach Zjednoczonych, gdzie dostał propozycję stypendium i osiedlenia się na stałe. Odmówił, gdyż nie chciał żyć na emigracji. Wrócił zatem do kraju, gdzie zastał go stan wojenny. Był to trudny czas dla artystów. Musieli albo podporządkować się i okazjonalnie wspierać swoją twórczością komunistyczny reżim, albo mocno ograniczyć działalność, co wiązało się często z utratą dochodów. Wegehaupt na oficjalne układy iść nie chciał, a od biedy uratował go inny znany twórca jazzowy Stanisław Soyka. Wspólnie założyli zespół grający muzykę religijną, z którym występowali w kościołach w niemal całej Polsce. Honoraria otrzymywali raczej niewielkie, z datków wiernych, ale pozwoliły im one przetrzymać niekorzystny czas.

W 1984 roku, kiedy sytuacja w kraju trochę się unormowała i Wegehaupt mógł w miarę normalnie funkcjonować, wydał swoją pierwszą autorską płytę pt. ,,Sake”. Wtedy udowodnił, że był nie tylko świetnym muzykiem ale też sprawdził się jako kompozytor i lider zespołu. A z byle kim nie grał; przy ,,Sake” pomagali mu jedni z lepszych: Czesław Bartkowski, Andrzej Olejniczak, Henryk Miśkiewicz, Janusz Skowron.Mimo. Mimo iż płyta została dobrze przyjęta, następną Wegehaupt wydał dopiero w 2005 roku, nosiła ona tytuł ,,Wege”. Dzięki finansowej i organizacyjnej pomocy Stanisława Soyki powstał jeden z najciekawszych polskich albumów jazzowych. W skład zespołu weszli ludzie o zupełnie odmiennych temperamentach muzycznych, na przykład maistreamowy trębacz Jerzy Małek i pianista – innowator Marcin Masecki. Wegehaupt nie tylko znalazł z tymi, dużo od niego młodszymi, ludźmi wspólny język, ale także połączył ich muzykę w zgrabną całość, którą słucha się z czystą przyjemnością. Następna płyta ,,Tota” wydana została już w 2007 roku, w podobnym składzie co ,,Wege”. Zdaniem znawców prezentowała równie wysoki poziom co poprzednia, ale była trochę lepiej przemyślana i jeszcze staranniej zaaranżowana.

Te trzy znakomite płyty to cały dorobek autorski Zbigniewa Wegehaupta, resztę jego bogatej twórczości wypełniała gra dla innych wybitnych osobowości muzycznych. Należeli do nich między innymi: Zbigniew Seifert, Zbigniew Namysłowski, Andrzej Kurylewicz, Tomasz Stańko, Jan ,,Ptaszyn” Wróblewski, Wojciech Karolak, czy Janusz Muniak. Na palcach jednej ręki można by policzyć tych, z którymi nigdy nie współpracował. Ciekawe jest dla mnie to, co na ten temat mówił sam Wegehaupt: ,,Satysfakcjonowała mnie gra u innych, To nie jest tak, że płyta czy koncert w składzie zespołu kierowanego przez kogoś innego traktuję jako <<bycie w cieniu>> czy <<praca na czyjś rachunek>>. Dla mnie to współuczestnictwo, ja się czuję współautorem muzyki każdego zespołu w jakim gram”1.

Warto jeszcze wspomnieć o jego pracy na rzecz muzycznej edukacji młodzieży, podczas warsztatów jazzowych w Chodzieży i jako wykładowca na Wydziale Jazzu i Piosenki w Państwowej Szkole Muzycznej w Warszawie. Wobec tego Wegehaupt jawi nam się jako człowiek pokorny, ale jednocześnie pewny swoich umiejętności i znający swoją wartość. Zaimponował mi właśnie tym, że wbrew powszechnemu naciskowi na autopromocję, on nie pchał się na siłę na afisz, nie rozpychał się łokciami, nie musiał.

Zbigniew Wegehaupt zmarł na serce 13 stycznia 2012 roku w Warszawie. Zapamiętajmy go nie tylko jako jednego z wielkich artystów, ale także jako wspaniałego człowieka.

Muzeum Jazzu otrzymało po nim kilkadziesiąt plakatów, ulotek i drobnych druków.

1WEGE: Basista totalny, Jazz Forum 3/2008 r.