100-lecie Jazzu w Polsce



Oprac. Radosław Czapski w oparciu o tekst Krzysztofa Karpińskiego zamieszczony w grudniowym numerze Jazz Forum


Ulica Wierzbowa w Warszawie. Pocztówka z 1901 roku.

Wnętrze lokalu Oaza, lata 20-te

Orkiestra Karasińskiego i Kataszka w warszawskiej Oazie, 1927.
Przy fortepianie Szymon Kataszek, z saksofonem Zygmunt Karasiński, przy perkusji Sam Salvano

Widok przedwojennej kamienicy Lesserów, ul. Wierzbowa 9

 

Po zakończeniu wojny polsko bolszewickiej Zygmunt Karasiński i Szymon Kataszek postanowili na początku 1921 roku wyjechać do Berlina w poszukiwaniu pracy. Po wielu perypetiach statkiem Gruss Godt dotarli do Niemiec.

Karasiński został wkrótce zaangażowany do amerykańskiej dixielandowej orkiestry Harry`ego Spielera i przez dłuższy czas występował w lokalu o nazwie Pavillon Mascotte (dzisiaj już nie istniejącym).

W ciągu roku nauczył się grać jazz i opanował grę na saksofonie altowym. Zgłębiał też na ile to było wówczas możliwe tajniki improwizacji.

Kataszek nie miał tyle szczęścia, nie mógł znaleźć odpowiedniej pracy postanowił więc wrócić do kraju. Obaj muzycy spotkali się ponownie rok póżniej w Warszawie.

Lata dwudzieste ubiegłego wieku to okres mityczny. Były to początki II Rzeczypospolitej więc kraj nadrabiał zaległości niemalże we wszystkich dziedzinach także w muzyce.

Nie było łatwo. Sale koncertowe stały otworem głównie dla tak zwanej muzyki poważnej. Rozrywka i raczkujący jazz( w ówczesnym rozumieniu) musiały zadowolić się scenkami teatrzyków, kabaretów i sal restauracyjnych. Wyjątkowo zdarzały się koncerty w pawilonach wystawowych i teatrach.

Były to lata ze wszech miar pionierskie. Powstają stowarzyszenia muzyków, branżowe czasopisma, zaczyna działać przemysł fonograficzny. Jazz jako przede wszystkim muzyka taneczna zaczyna stanowić część naszej kultury.

Do europejskiej muzyki popularnej wkracza absolutne novum- ragtime. Niesamowita dynamika joplinowskiego stylu fortepianowego i kanciasty rytm wzbudzał niebywałe zainteresowanie.

Architekt Jerzy Sosnkowski ( brat generała Kazimierza Sosnkowskiego) wrócił wówczas z Paryża a swój pobyt odnośnie zasłyszanej tam muzyki zrelacjonował na łamach Tygodnika Ilustrowanego używając po raz pierwszy słowa j a z z. Pisał nawet o szatańskiej jazzbandzie. Tamto granie nie miało zapewne wiele wspólnego z jazzem ale ważne, że go zauważono.

Był to czas kiedy następuje asymilacja nowinek napływających właśnie z Paryża, Berlina czy Nowego Jorku. Wśród nich poczesne miejsce zajmuje muzyka rozrywkowa a więc taneczna i jazzowa czy jak uważają inni jazzująca muzyka taneczna. Nowy nurt wywierał niewątpliwy wpływ na tańce towarzyskie pochodne jazzu one-step, cake walk, shimmy czy charleston.

Ta nowa muzyka przełamywała monopol tak zwanej muzyki salonowej i nie przez wszystkich była akceptowana. Od pierwszej chwili mała swoich zwolenników ale w niektórych kręgach wywoływała szok i budziła kontrowersje. Wielu autorów nazywało jazz ”lichą ekstrawagancją dla niewybrednej publiczności”.

W czasopiśmie RYTM (1922) można było przeczytać „… Jazz-band w Wielkiej Ziemiańskiej wygrywał Fox-trotta na którego trzy części składają się przeróbki Chopina…”. Artykuł zatytułowano „Profanacja sztuki. Przeróbki Chopina przez Jazz-bandę.” Nie podano daty tego koncertu zatem niewiele więcej o nim wiemy.

Owym spostponowanym jazzbandem był prawdopodobnie zespół Karasinskiego ale pewności nie ma. Pewne natomiast jest, że mieliśmy już do czynienia z muzyką nową inną niż dotychczas stąd u konserwatystów wywoływała niechęć a nawet wrogość.


Na szczęście nikomu włos z głowy nie spadł. Co ciekawe redaktorem i sekretarzem redakcji czasopisma Rytm był wówczas słynny taper Witold Elektorowicz.

W tym czasie Zygmunt Karasiński otrzymał propozycję występu podczas otwarcia nowego lokalu rozrywkowego o nazwie OAZA przy Wierzbowej 9 w Warszawie położonego blisko Placu Teatralnego.

Organizatorzy życzyli sobie znakomitej oprawy swojego przedsięwzięcia a taką mogła być ich zdaniem muzyka inna niż dotychczas a na pewno już nie salonowa.

Karasiński mając „niemiecko amerykańskie” doświadczenia doskonale się do tego nadawał i potrafił sprostać ich potrzebom . Miał wszak w swoim repertuarze takie szlagiery jak wyjątkowo popularny Aleksander`s Ragtime Band czy zdobywającą popularność Dinah.

OAZA mieściła się w kamienicy Lesserów i należała do lokali wytwornych i bogato wyposażonych. Nad wejściem był z daleka widoczny prostokątny daszek łatwo więc można było do Oazy trafić.

W bezpośrednim sąsiedztwie sali głównej gdzie była także estrada dla jazzbandu znajdowały się gabinety wraz z telefonami. Wiele z nich wyposażono w pianina a pamiętajmy, że był to rok 1922 ! Wszędzie obicia, dywany, meble, abażury… Polecano najlepsze szampany, wina likiery… Bywali tu ludzie majętni z różnych sfer, także artyści a wśród nich aktorzy.


Miejsce w którym mieścił się lokal Oaza

Uroczyste otwarcie lokalu połączone z koncertem orkiestry pod kierunkiem Zygmunta Karasińskiego miało miejsce wieczorem 29 listopada 1922 roku i był to pierwszy koncert jazzowy w naszym kraju.

Prasa donosiła póżniej, że otwarcie lokalu dla gości nastąpiło właśnie w dniu 29 listopada a od godziny dziesiątej wieczorem przygrywał kwintet pod dyrekcją juniora Karasińskiego przy ogromnej frekwencji publiczności.

Podkreślono słowo juniora mając na uwadze że jego ojciec był znanym kompozytorem, królem walca.

Ponieważ wówczas nie podawano składów osobowych orkiestr poza nazwiskiem ich szefa powiem, że grali w niej nadto pianista Szymon Kataszek, trębacz i wiolonczelista Kazimierz Englard, Fred Melodyst na bandżo na perkusji zaś śpiewający i stepujący czarnoskóry Sam Salvano który właśnie pojawił się w Polsce.

Śpiewał w kilku językach, nauczył się tez polskiego i był ulubieńcem publiczności. W późniejszym okresie prowadził naukę tańca miał też własną kawiarnię. Muzyk ten grał potem w wielu innych zespołach. Reklamowano go jako pierwszego murzyńskiego artystę w Warszawie, wnoszącego prawdziwie amerykański klimat.

Przetrwał okupację niemiecką i powstanie warszawskie a także obóz przejściowy w Pruszkowie. W 1946 roku Salvano wyjechał z Polski. Początkowo występował w Europie Zachodniej , ostatecznie dotarł do Stanów Zjednoczonych.

Na początku lat sześćdziesiątych mieszkał w Nowym Jorku i grał na perkusji w jednym z klubów jazzowych Harlemu.

Orkiestra Karasińskiego koncertowała potem w wielu prestiżowych miejscach w kraju na przykład


w Filharmonii Łódzkiej(1928) czy podczas Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu (1929) ale także poza jego granicami.

Dwa lata póżniej przyjęła nazwę JAZZ D`OR COLUMBIA, ponieważ zawarła kontrakt z tą właśnie wytwórnią mającą od tego czasu wyłączność na nagrywanie płyt.

W końcu 1924 roku atrakcją stały się także dancingi organizowane przez warszawski hotel Bristol a to ze względu na prezentowaną nową muzykę.

W Sali Malinowej grała renomowana orkiestra Artura Golda i Jerzego Petersburskiego a w 1926 jazzband Jakuba Kagana z czarnoskórym perkusistą Samem Salvano znanym nam już z Oazy.

Okazało się, że był on muzykiem rozchwytywanym i z przyczyn oczywistych stanowił swoistą atrakcję. Z tej okazji wydano nawet specjalny program dancingu przedstawiający orkiestrę z fotografiami muzyków.

Program wymienia kompozycje szefa zespołu Jakuba Kagana między innymi Bristol tango, będące przejawem fascynacji nie tylko Bristolem , ale też jazzem i czarną Ameryką.

Prasa podkreślała, że żaden dancing nie ma tak dobrego programu jak właśnie Bristol. Miesięcznik ”Taniec i Rozrywka” pisał w 1927 roku o najwytworniejszym


Program dancingu Bristol 1926

dancingu w stolicy gdzie orkiestry wykonywały atrakcyjne fokstroty i charlestony.

Muzykę jazzową można było usłyszeć nie tylko w Warszawie. Istotnym miejscem był Kraków.

Znana kawiarnia Esplanada (Podwale7) gromadziła przedstawicieli środowiska muzycznego ale także i literackiego.

W 1926 słuchano tam solowych popisów pianisty Jerzego Rosnera (stryjecznego brata trębacza Ady`ego Rosnera) który mieszkając po wojnie w Stanach Zjednoczonych pobierał lekcje fortepianu u samego Teddy`ego Wilsona i współpracował z orkiestrą Teda Lewisa.

W tym czasie w Esplanadzie występował też inny mieszkający w Polsce czarnoskóry perkusista August Agbola Brown z zespołem o tajemniczej nazwie Amerykański Jazz Band.

Kraków to miejsce gdzie pasjonat muzyki a także adwokat dr Józef Frommer powołuje do życia Stowarzyszenie Jazz (protoplastę Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego) którego zadaniem było kształcenie się i rozwijanie kultury muzycznej.

W tym mieście powstaje ważny dla historii polskiego jazzu studencki zespół The Jolly Boys Band pod kierownictwem braci Sperberów mający w repertuarze standardy jazzu a także kompozycje własne.


Wnętrze restauracji w Bristolu, lata 20-te

Wchodzący w jego skład muzycy znani byli z tego, że jako jedni z nielicznych próbowali improwizować a także swingować.

Ważną datą dla jazzu w II Rzeczypospolitej jest rok 1929. Dużym zainteresowaniem cieszyły się wtedy koncerty francusko belgijskiego jazzowego duetu fortepianowego Jean Wiener i Clement Doucet.

W pażdzierniku artyści wystąpili w Sali koncertowej krakowskiego Pałacu Spiskiego (Rynek Główny 34). Sensację stanowił fakt, że poza standardami jazzu przedstawili chyba po raz pierwszy parafrazy utworów Chopina.

Rok póżniej wystąpili jeszcze w warszawskim studiu Polskiego Radia przy Zielnej 25.

Warto dodać, ze dzisiaj zajmują oni poczesne miejsce w historii francuskiego jazzu, zachowały się nawet ich nagrania.

Nie był to jedyny zagraniczny zespół z kręgu jazzu występujący w naszym kraju.


Program dancingu Sali Malinowej Hotelu Bristol – okladka

Istotnym wydarzeniem były koncerty amerykańskiej rewii The Chocolate Kiddies Louisa Douglasa z akompaniującym jej dixielandowym zespołem czarnoskórego pianisty Sama Woodinga w którym prawdopodobnie grał trębacz Tommy Ladnier także postać historyczna.

Nie można pominąć innej amerykańskiej grupy o nazwie The Utica Revellers Singers składającej się z pięciu wokalistów tancerza i pianistki.

Muzycy odwiedzili Polskę dwukrotnie. W 1929 zagrali we Lwowie rok póżniej zaś w Krakowie Warszawie i Poznaniu.

Dwutygodnik” Muzyka i Śpiew” donosił, że największy entuzjazm słuchaczy zespół wzbudził w tym ostatnim miejscu. Być może tam właśnie najlepiej rozumiano muzykę gospels.

Skoro mowa o prasie to trzeba wspomnieć, że żywo interesowała się ona tym nowym muzycznym zjawiskiem. Redaktor Mateusz Gliński w 1927 roku podjął ambitną próbę wydawania czasopisma JAZZ.

Był to dodatek do kierowanego przezeń miesięcznika „Muzyka”, o podtytule „Przegląd Informacyjny Sceny i Estrady”. Niestety, pierwszy numer tego pisma okazał się numerem ostatnim.

Jednak o jazzie pisano. Profesor Józef Reiss zamieścił w „Muzyku Wojskowym” wysoce kompetentny obszerny szkic zatytułowany „Jazz – Powojenna psychoza tańca” (1926).


Zespół Jakuba Kagana, 1926

Hotel Bristol – lata trzydzieste.

W tym samym dwutygodniku poświęconym kulturze muzycznej w armii polskiej rok później prof. Juliusz Adamski opublikował dwa ciekawe artykuły „Jazz i jazzband. Geneza i rozwój po dziś dzień” oraz „Saksofon jako dusza jazzbandu”.

Nie pozostał też obojętny prof. Zbigniew Drzewiecki pianista i wspaniały pedagog ale przede wszystkim autorytet którego tekst „Kilka słów o współczesnej muzyce tanecznej” zamieszczony właśnie w dodatku do czasopisma ‘Muzyka” zatytułowanym „JAZZ” (1927) pokazał, że profesor miał dobre wyczucie istoty jazzu i znajomość jego elementów.

Od samego początku nowej muzyce towarzyszy Polskie Radio. Już w 1925 roku można było wysłuchać jazzbandu z paryskiego lokalu Chateau Caucasien a także z lokali rozrywkowych Zurichu.

Transmitowano też muzykę taneczną z warszawskiej kawiarni Wielka Ziemiańska znajdującej się na rogu ulicy Jasnej i Kredytowej. W póżniejszym okresie emitowano takie programy jak „Muzyka jazzowa”, „Znane orkiestry jazzowe i revellersi” , „Jazzowe figielki” czy „Od gawota do fokstrota”.

Nie próżnowała kinematografia. Zanim film przemówił, kino nieme okraszali muzyką pianiści-taperzy, czasem duety (fortepian i skrzypce), a nawet kilkuosobowe zespoły.

Cieszącym się popularnością warszawskim kinem, w którym podkładano żywą muzykę pod obraz, było Kino Miejskie na rogu ulic Długiej i Hipotecznej. Zazwyczaj występował tam pianista. W kinie Stylowym zaś (ul. Marszałkowska112) prezentowali się znani nam Karasiński i Kataszek.

Jesienią 1927 roku w Stanach Zjednoczonych miała miejsce premiera filmu dźwiękowego The Jazz Singer (wyświetlanego u nas jako Śpiewak jazzbandu). Spowodowała ona szok u gwiazdorów kina niemego i zarazem szanse dla muzyków.

Wkrótce wyprodukowano jeszcze obraz „Śpiewający błazen” (The Singing Fool) z piosenką Sonny Boy która stała się szlagierem także w Polsce. Te filmy trafiły na ekrany naszych kin już w 1929 roku budząc zrozumiałe zainteresowanie.

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że do przełomu w stylistyce polskiego jazzu drugiej połowy lat trzydziestych na rzecz swinga walnie przyczynił się dynamiczny import amerykańskich filmów muzycznych.

Nie byliśmy jednak samotną wyspą bo wokół również uprawiano jazz. Nasi południowi sąsiedzi błyskawicznie chłonęli jazzowe nowinki. Do Czechosłowacji bo o niej mowa muzyka jazzowa przenikała już po pierwszej wojnie światowej.

Jej pionierem był pianista Rudolf Antonin używający pseudonimu „Dvorsky” i znajdował się pod przemożnym wpływem amerykańskich revellersów.

Po drugiej stronie Bałtyku w Danii już od 1924 roku działała orkiestra saksofonisty Valdemara Eiberga. Muzycy zafascynowani byli stylem gry -co sami podkreślali – zespołu King Oliver`s Creole Jazzband.

Orkiestry angielskie produkowały się głównie w restauracjach hotelowych. Były to tak zwane dance bandy. Uprawiały muzykę taneczną z elementami swingu.

Na szczytach popularności w 1923 roku znajdował się band „Lyrical Five” klarnecisty Harry`ego Roya. Ten muzyk był bardzo dobrze znany póżniej w Polsce ponieważ u nas w sprzedaży znajdowały się jego płyty wydawane przez przedstawicielstwo niemieckiego Odeonu.

Nagrania tego artysty dystrybuowała też firma muzyczna Bronisława Rudzkiego ojca znanego w przyszłości aktora Kazimierza Rudzkiego.

We Francji funkcjonował dobrze znany w Polsce wyżej już przedstawiony duet fortepianowy Wiener – Doucet, dużo koncertowała amerykańskia gwiazda jazzu Sidney Bechet. Rodzimym najbardziej popularnym już w 1924 roku był zespół perkusisty i wokalisty Freda Adisona.

U naszych zachodnich sąsiadów w Niemczech rekordy osiągała orkiestra Marka Webera. Na marginesie dodam, że urodził się on we Lwowie jako Marek Kaczmarek i dopiero podczas studiów muzycznych w Berlinie zmienił nazwisko.

W tej orkiestrze grał przez pewien czas młody dobrze zapowiadający się trębacz Ady Rosner.

Pierwszym niemieckim jazzmanem był jednak saksofonista Eric Borchard. Jego zespół wzorujący się na orkiestrach amerykańskich istniał już w 1920 roku.

Nie była to jedyna orkiestra. Jak już na wstępie podano we wspomnianym lokalu Pavillon Mascotte w amerykańskiej orkiestrze Harr`ego Spilera grał prawie przez rok Zygmunt Karasiński.

W sierpniu 1925 w tym samym miejscu koncertował inny „międzynarodowy” zespół z udziałem muzyków niemieckich Eddie Woods and his Kentucky Serenaders w składzie którego znalazł się saksofonista Henry Nathan.

I tutaj ciekawostka. Muzycy zostali zaangażowani i mieli zagrać kilka koncertów w Warszawie między innymi w OAZIE i BRISTOLU. Wskutek problemów wizowych orkiestra nie zagrała w Oazie ale w pażdzierniku 1925 roku trudności pokonano i artyści koncertowali w Bristolu o czym dotychczas nie wiedzieliśmy.

Wspomniany Henry Nathan przez pewien czas pozostał jeszcze w Polsce, związał się z zespołem Karasińskiego z którym grał między innymi w krakowskim Teatrze Starym.

W latach trzydziestych nastąpiła jazzowa stabilizacja.

Krzysztof Karpiński