Andrzej Trzaskowski in memoriam


Oprac. Krzysztof Karpiński , Fot.: Marek Karewicz, Andrzej Zborski

Pianino Andrzej Trzaskowski Jazz Jamboree’72, fot. Marek Karewicz

 

Andrzej Trzaskowski po raz ostatni wystąpił w październiku 1996 roku w warszawskim Teatrze Buffo podczas festiwalu Jazz Jamboree. Zagrał z zespołem Jana Ptaszyna Wróblewskiego własną kompozycję poświęconą swojemu przyjacielowi zatytułowaną „Epitafium dla Krzysztofa Komedy”. Dziennikarzom powiedział, że jego koncerty to karta zamknięta ponieważ czekają go poważne zabiegi medyczne.
Zmarł 16 września 1998 r.

Na przełomie lat 1950/51 Andrzej był uczniem klasy maturalnej krakowskiego gimnazjum i liceum im. Jana III Sobieskiego. Któregoś dnia podczas trwającej lekcji został niespodziewanie wezwany do gabinetu dyrektora szkoły. Okazało się, że czekają na niego dwaj funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. Bez bliższych wyjaśnień panowie zatrzymali a następnie przewieźli ucznia do aresztu śledczego UB przy pl. Inwalidów. Przesłuchano go jako osobę podejrzaną i zarzucono kolportowanie antypaństwowych ulotek. Padły groźnie brzmiące pytania. Co wam wiadomo o wrogiej działalności na terenie waszej klasy i skąd posiadaliście ulotkę o treści antyradzieckiej. Niezrażony sytuacją z godną podziwu stanowczością odpowiedział, że ulotkę nawołującą do omijania filmów radzieckich przeczytał podczas lekcji (nota bene języka rosyjskiego) ponieważ zauważył ją podsuniętą pod książkę leżącą na ławce. Ubecy ustalili potem jej treść „Uwaga, nie popierajmy filmów sowieckich wchodzących na nasze ekrany, nie wydajmy ani jednej złotówki na zaszczepienie nam zasad wschodniej kultury. To szmira. Taka jest nasza dewiza.”

Uczniowi Trzaskowskiemu zarzucono mówienie nieprawdy i aresztowano. Był podejrzany o przynależność do grupy konspiracyjnej, ponieważ w tym samym dniu zatrzymano też jego kolegę z „Sobieskiego” – Marcina także podejrzanego o bojkotowanie radzieckich filmów a poza tym o rozsiewanie tzw. szeptanej propagandy i słuchanie Radia BBC.

Prowadzący śledztwo przygotował raport dla swoich przełożonych zmierzający do postawienia uczniów w stan oskarżenia. Podkreślił szczególnie ich pochodzenie, że Andrzej jest synem przedwojennego sędziego krakowskiego sądu, Marcin zaś synem byłego obszarnika posiadającego 400 ha ziemi – pisał.


Andrzej Trzaskowski Jazz Jamboree’72, fot. Marek Karewicz

Dopiero w końcu 1950 r. Andrzej Trzaskowski odzyskał wolność. Opowiadał potem, że przeżył szok widząc w celi więźniów, wśród nich także członków Armii Krajowej, którzy już od szeregu miesięcy przebywali w tak podłych warunkach. To zdarzenie spowodowało wyjątkowo surowe konsekwencje w jego życiu. Po zdaniu matury w 1951 r. zamierzał studiować na Uniwersytecie Jagiellońskim ale w rektoracie powiedziano mu, że przystąpienie do egzaminu wstępnego jest niemożliwe z uwagi na „poważne zatargi z władzą”. Poradzono aby podjął pracę dla dobra Polski Ludowej i spróbował za rok. Dzisiaj wiemy, że sześć lat później ukończył studia muzykologiczne pisząc pracę o muzyce amerykańskiego saksofonisty Charliego Parkera. Zawarł w niej wiele oryginalnych przemyśleń pomimo, że korzystał z wyjątkowo skromnych materiałów. głownie niewielkich wówczas kolekcji płytowych swoich zafascynowanych jazzem przyjaciół Mariana Eilego naczelnego „Przekroju” i Jerzego Skarżyńskiego malarza i plastyka, barwnej postaci Krakowa. Świadczyło to o wyjątkowych zdolnościach Andrzeja. Jednak kolejne konsekwencje związane z aresztowaniem jeszcze się pojawią i to ze zdwojoną siłą.

A co z muzyką? Na początku 1948 r. w Nicei odbywał się pierwszy na świecie festiwal jazzowy z udziałem wielu gwiazd. Wśród nich byli Louis Armstrong i Stephane Grappelli. Już rok później do piętnastoletniego Andrzeja Trzaskowskiego (urodził się 23 marca 1933) trafiła płyta z festiwalowymi nagraniami. Zauważył wtedy, że ma nieco inne wyobrażenie o tym co się kryje pod nazwą jazz. Może nie podobał mu się ochrypły i zgrzytliwy głos Louisa? W rzeczywistości myślał o takiej muzyce jaką grała w tym czasie orkiestra Glenna Millera.

W liceum założył zespół Rhythm Quartet, był też uczniem szkoły muzycznej. Reżyser Janusz Majewski opowiadał, że uczęszczał do tego samego liceum. Podczas jednej ze szkolnych imprez pełnił rolę konferansjera i przedstawiał Andrzeja grającego na fortepianie standardy jazzu. Muszę się pochwalić, że byłem pierwszym człowiekiem na świecie który zapowiedział występ w przyszłości fenomenalnego pianisty jazzowego Andrzeja Trzaskowskiego – mówił.


Zespół „Melomani” lato w Ustroniu Morskim 1952 r.
Od lewej stoją: Krzysztof Komeda Trzciński, Witold Dentox Sobociński, Jerzy Duduś Matuszkiewicz.
siedzą: Andrzej Trzaskowski i Andrzej Idon Wojciechowski. Archiwum Muzeum Jazzu

Wkrótce poznał popularnych już krakowskich muzyków Jerzego Dudusia Matuszkiewicza, Witolda Sobocińskiego i Witolda Kujawskiego z którymi rozpoczął muzyczne próby.
Były to początki słynnego później zespołu Melomani. Będzie w nim dzielił miejsce przy fortepianie na zmianę ze studentem medycyny z Poznania Krzysztofem Trzcińskim który w przyszłości ukryje się pod pseudonimem Komeda. Latem 1952 r. Melomani załatwili wakacyjne granie w restauracji Ustronianka i pojechali do Ustronia Morskiego. Tam zaprzyjaźnili się z młodziutką pianistką Barbarą Hesse Bukowską, która spędzała wakacje w Domu Pracy Twórczej ZAIKS-u i intensywnie ćwiczyła II koncert fortepianowy Rachmaninowa, który wkrótce miała zagrać w łódzkiej filharmonii. Muzycy a zwłaszcza Krzysztof z zainteresowaniem przysłuchiwali się jej grze.

Był to czas kiedy sytuacja polityczna w kraju uległa diametralnej zmianie i nie można było oficjalnie grać muzyki jazzowej. Po „słynnym” zjeździe kompozytorów i muzykologów w Łagowie władza ludowa zabroniła uprawiania „dysharmonicznego jazzu” a kluby YMCA przejął Związek Młodzieży Polskiej. Zbiory płyt i literaturę jazzową zgromadzoną w tych klubach niszczono. Represje dotknęły wtedy między innymi pianistę Andrzeja Kurylewicza usuniętego z krakowskiej Wyższej Szkoły Muzycznej i saksofonistę Jana Walaska wyrzuconego decyzją komitetu uczelnianego Zrzeszenia Studentów Polskich za propagowanie wrogiej muzyki z krakowskiej Akademii Medycznej.

Pomimo to Melomani nie przerywają działalności. Jazz przechodzi do podziemia i zostanie później nazwany katakumbowym. W Krakowie były to mieszkania Andrzeja Kurylewicza właśnie, Witolda Kujawskiego ale przede wszystkim największe z nich Mariana Ferstera. Poza muzykami przychodzili tam Stefan Kisielewski, Sławomir Mrożek, Jerzy Kern, Stanisław Dygat a także Marian Eile i Janina Ipohorska z „Przekroju”. Bywał oczywiście i Andrzej Trzaskowski. Marian Ferster opowiadał, że nigdy nie było wiadomo skąd ludzie wiedzieli o tych spotkaniach. Roznosiło się to pocztą pantoflową. Ukoronowaniem „okresu katakumbowego” był mini festiwal zorganizowany w dniu święta zmarłych (1954) w sali gimnastycznej jednej z krakowskich szkół jako „Zaduszki Jazzowe”. Dopiero na przełomie roku nastąpiła względna odwilż. Już wiosną następnego Leopold Tyrmand organizował w baraku przy ulicy Wspólnej w stolicy słynne jam sessions.


Program „Turnieju Jazzu”. Październik 1955r.
Archiwum Muzeum Jazzu

Trzaskowski opowiadał, że kilkakrotnie prowadził je bardzo popularny wówczas aktor Andrzej Łapicki. Wiele osób przychodziło tylko po to, żeby go zobaczyć. Jak wygląda, jak chodzi ubrany. A wyglądał podobno okazale i miał chyba najdroższe w Polsce bardzo atrakcyjne buty. Jesienią Stołeczna Estrada zorganizowała „Turniej Jazzu” w czterech miastach. Były to wtedy Kraków, Stalinogród (Katowice), Łódź i Warszawa. Nie zabrakło oczywiście Melomanów z Trzaskowskim przy fortepianie.


Tytułowe strony numerów magazynu „Jazz”
Archiwum Muzeum Jazzu

Rok 1956 to czas ustrojowej odwilży ale także i znacząca data w historii polskiego jazzu. W ośrodkach akademickich powstają studenckie kluby, w Gdańsku wydano pierwszy numer miesięcznika „Jazz”, który stał się jedynym czasopismem jazzowym w krajach bloku wschodniego. Powołano też do życia Federację Polskich Klubów Jazzowych pod przewodnictwem Andrzeja Trzaskowskiego właśnie. Rekordy frekwencji notuje I Festiwal Muzyki Jazzowej w Sopocie. Trzaskowski zagrał z Melomanami a śpiewała Jeanne Johnstone – angielska żona Tadeusza Schiele pilota słynnego Dywizjonu Myśliwskiego 308 i zarazem synem współwłaściciela Warszawskiego browaru „Haberbusch i Schiele”. Dwa lata później w gościnne progi Filharmonii Narodowej kierowanej przez Bogdana Wodiczkę wkracza jazz. Podczas koncertu inauguracyjnego nie zabrakło Trzaskowskiego który był wtedy związany z grupą „Jazz Believers” Ptaszyna Wróblewskiego.

Trzaskowski, Kurylewicz, Komeda a także pianista i saksofonista Wojciech Karolak mieszkali wtedy w Krakowie. Można ich było spotkać i usłyszeć w Piwnicy pod Baranami i Helikonie. Stanowili artystyczną bohemę. Inny saksofonista Przemek Dyakowski opowiadał, że wyglądali jak eleganccy ludzie z wyższych sfer. Wyznaczali nie tylko trendy muzyczne ale i te związane z modą.

Ludzie oglądali się za nimi na ulicy, a bordowa, aksamitna marynarka i czarny krótki płaszczyk Trzaskowskiego to było to. Egzystowali więc także poza muzyką. Nawet mistrz Stańko uważał Karolaka za najlepiej ubranego człowieka w Krakowie a muzyczną przygodę z Trzaskowskim za swoją nobilitację i ciekawe doświadczenie intelektualne. Okazuje się, że intelekt Andrzeja dorównywał jego walorom fizycznym.


Ślub Zofii Lach i Krzysztofa Trzcińskiego, Teresy Ferstner i Andrzeja Trzaskowskiego w Krakowskim Urzędzie Stanu Cywilnego

W tym czasie (1958) w krakowskim urzędzie odbyły się dwa śluby. Andrzeja Trzaskowskiego z Teresą Ferster i Krzysztofa Trzcińskiego Komedy z Zofią Tittenbrun. Uroczystość odnotował „Przekrój” informując, że obaj panowie wstąpili w związki małżeńskie po raz pierwszy a panie po raz drugi. Była to szczera prawda. W tym samym roku nasz kraj odwiedził kwartet słynnego już wtedy amerykańskiego pianisty Dave’a Brubecka. Tego jeszcze nie było. Żaden szanujący się muzyk nie mógł opuścić jego koncertów. Trzaskowski nie opuścił więc kwartetu przez całą jego polską trasę. Opowiadał, że tłumaczką była ówczesna żona Tyrmanda Małgorzata Rubel, która podobno zakochała się saksofoniście zespołu Paulu Desmondzie czego jej mąż nigdy nie wybaczył.


Znaczącym wydarzeniem artystycznym była wizyta amerykańskiego giganta saksofonu Stana Getza w Warszawie. Zagrał podczas Jazz Jambore’60 a akompaniowało mu trio Andrzeja Trzaskowskiego. Prasa podkreślała genialne frazy Getza ale chwaliła tez naszych artystów. W jednej z recenzji zauważono, że w niektórych utworach Trzaskowski przerósł samego siebie.


The Wreckers: Adam Jędrzejowski, Zbigniew Namysłowski, Michał Urbaniak, Roman Dyląg, lider Andrzej Trzaskowski, fot Andrzej Zborski

Jeszcze większym sukcesem było kilkutygodniowe stypendium Departamentu Stanu USA dla sformowanego przez niego rok wcześniej zespołu The Wreckers połączonego z koncertem podczas Festiwalu Jazzowego w Waszyngtonie. Patronował mu komitet muzyczny prezydenta Kenneedy’ego. Po koncercie sekretarz stanu Dean Rusk wydał przyjęcie witając osobiście uczestników w tym naszych muzyków. Pobyt był udany ale zdarzył się nieoczekiwany incydent o którym opowiadał zamieszkały w Stanach fotografik Ryszard Horowitz. Odradzałem Andrzejowi samotną wyprawę do Harlemu w nocy. Uparł się i pojechał. Znalazł się w samym jego sercu ale wrócił okradziony i poturbowany – mówił. Nie mniej jednak występ Wreckersów musiał się podobać skoro za kilka dni zagrali jeszcze na kolejnym festiwalu, tym razem w Newport. Na tym samym koncercie wystąpiła orkiestra Duke’a Ellingtona.

Był to pierwszy zagraniczny wyjazd Trzaskowskiego, ponieważ jego wszelkie starania o paszport spotykały się z odmową. Jeszcze w 1958 r. uniemożliwiono mu wyjazd do Danii z zespołem Dudusia Matuszkiewicza. Za tak zwane „zatargi z władzą” pokutował więc równe dziesięć lat.

W pierwszej połowie lat sześćdziesiątych zespół Trzaskowskiego uczestniczył w cyklicznych koncertach szkolnych organizowanych przez Filharmonię Narodową. Była to bardzo cenna inicjatywa edukacyjna. Mam prawo to potwierdzić. Będąc uczniem Liceum Ogólnokształcącego im. Tytusa Chałubińskiego w Radomiu wysłuchałem takiego koncertu połączonego z prelekcją pana Andrzeja. Zapytałem go nawet czy takie spotkania mogłyby odbywać się częściej. Odpowiedział, napiszcie do ministra a my chętnie zagramy. W drugiej połowie dekady rozgłośnia radiowo-telewizyjna Norddentscher Rundfunk w Hamburgu organizowała Jazz Workshops. Zapraszano głównie muzyków europejskich ale też i amerykańskich na tygodniowy pobyt podczas którego artyści przeprowadzali próby a finałem był wspólny koncert. Sam ich kiedyś widziałem na dworcu głównym w Warszawie gdy oczekiwali na pociąg. Wtedy, przede wszystkim w ten właśnie sposób podróżowano. Jako student interesujący się jazzem przyglądałem się im z ciekawością. Zwróciły moją uwagę ich eleganckie ubrania. Patrzyłem jak na ludzi z niedostępnej mi przestrzeni. Wiele lat później wszystkich ich poznałem. Okazało się, że nie była to aż tak niedostępna strefa.

Podczas kolejnych festiwali Jazz Jamboree Trzaskowski zaprezentował wiele własnych atrakcyjnych kompozycji. Niektóre z nich stanowią kamienie milowe w rozwoju polskiej nowoczesnej muzyki jazzowej. Nihil Novi (JJ’62), Synopsis (JJ’64) i Sinobrody (JJ’65) to synteza jego poglądów jako zwolennika bezwzględnego postępu w sztuce. Był tytanem pracy. W latach siedemdziesiątych współpracował jako kompozytor ze Studiem Jazzowym Polskiego Radia. W TVP Kraków prowadził cykl interesujących programów „Spotkanie z jazzem” w reżyserii Andrzeja Wasylewskiego. W połowie dekady zorganizował orkiestrę Polskiego Radia i Telewizji Studio S-1 angażując najlepszych naszych muzyków jazzowych. Pomimo zawirowań politycznych (stan wojenny) uda mu się kierować Studiem aż do 1991 roku pomimo, że w tym okresie Studio unikało wystąpień w telewizji na znak solidarności z jej bojkotem przez środowisko aktorskie a Trzaskowski odmówił członkostwa w tzw. Narodowej Radzie Kultury.

Studio koncertowało jedynie podczas Jazz Jambore’81 (tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego i podczas Jazz Jambore’83 (po jego odwołaniu).

Od momentu powstania „Solidarności” był aktywnym jej członkiem. Trzaskowski to nie tylko pianista ale też kompozytor muzyki filmowej. Między innymi do „Pociągu” Jerzego Kawalerowicza, „Rozwodów nie będzie” Jerzego Stefana Stawińskiego czy „Lekarstwo na miłość” Jana Batorego. Potem jeszcze wielokrotnie powracał do roli muzycznego ilustratora. Ma ich na koncie około 70 nie licząc filmów krótkometrażowych.

Działał tez jako pedagog na wydziale jazzu Państwowej Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Interesująco omawiał współczesne formy jazzu, przedstawiał też język improwizacji zarówno teoretycznie jak i – co oczywiste w jego przypadku – praktycznie. Był wspaniałym ale wyjątkowo wymagającym nauczycielem.

Twórczość Trzaskowskiego jest bogata. To ważny lider europejskiej awangardy utożsamiany z intelektualnym progresywnym kierunkiem jazzu. Pisano o niej, że kompozytor stopniowo rozluźniał rygory od ścisłej dwunastotonowości do swobodnej atonalności. To nie była muzyka łatwa zarówno na etapie jej tworzenia, wykonania ale także i w odbiorze. Powiem wprost. Nam studentom tego rodzaju krajobraz dźwiękowy nie odpowiadał. Trzaskowska estetyka była po prostu zbyt trudna. Wykazywaliśmy brak zrozumienia dla takiej muzyki. Ale on wyprzedzał czas. Konsekwentnie i odważnie. Jego przestrzeń twórcza otwierała nowe horyzonty i kształtowała dopiero świadomość estetyczną. Okazuje się, że dzisiaj inaczej ją odbieramy. Przetrwała próbę czasu. Jest atrakcyjna. Tak czy inaczej już wtedy wiedzieliśmy, że jest to artysta z krwi i kości, pryncypialny w swoich poczynaniach, nie uciekający od ryzyka.

Andrzej Trzaskowski wielokrotnie wypowiadał się na temat swojej muzyki. Interesowała go jej warstwa emocjonalno-intelektualna. Wymagał od jazzu dostarczania przeżyć artystycznych. Uciekał przed jego ciasnymi rygorami. Co ciekawe doceniał ówczesną muzykę młodzieżową. Uważał, że wzmocnione elektrycznie gitary czy użycie perkusji bez przedniej obudowy pozwalało uzyskać nowe brzmienie. Te cechy przejęła zresztą później muzyka awangardowa i jazz.

Kompetentnie tez pisał o muzyce. W fachowej prasie zamieszczał recenzje płytowe. Wspólnie z Bogusławem Schäfferem stworzył Leksykon kompozytorów XX wieku. Pod koniec życia wyłącznie komponował. Powstało w sumie około 50 utworów instrumentalnych i orkiestrowych. Nagrał przeszło 30 płyt dla wytworni polskich i zagranicznych.

Jego syn Rafał (obecnie prezydent Warszawy) pamięta ojca jako bibliofila i erudytę uwielbiającego książki. W domu było ich kilka tysięcy także w obcych językach. Często rozmawiali o historii, kulturze, literaturze. W wolnych chwilach ojciec słuchał Radia Wolna Europa żeby mieć nieocenzurowane wiadomości. Wakacje spędzali nad Bałtykiem bo ojciec był niezłym pływakiem, ferie zaś w Zakopanem bo jego pasją były też narty.

Aktywność Andrzeja Trzaskowskiego była imponująca. Zagrał samego siebie w filmie „Był jazz” Feliksa Falka (1984).


Zdjęcie z planu filmu „Niewinni czarodzieje” Andrzeja Wajdy. Od lewej: Jan Zylber, Roman Polański, Andrzej Trzaskowski, Krzysztof Komeda, Andrzej Nowakowski, Henryk Kurek (Henio Meloman), Tadeusz Łomnicki Andrzej Idon Wojciechowski, Fot. Z. Karpowicz

Można go też zobaczyć w „Niewinnych czarodziejach” (1960) oraz „Zuzannie i chłopcach” (1961).


Już po jego odejściu Polskie Radio wydało kompaktowe wersje płyt. Między innymi słynne The Andrzej Trzaskowski Quintet

i The Andrzej Trzaskowski Sextet. Ta ostatnia z amerykańskim trębaczem Tedem Cursonem.


Jego muzyka nadal znajduje się w centrum problematyki współczesnego jazzu. Zainteresowano się nią także za granicą. We Francji powstał film dokumentalny „Andrzej Trzaskowski. The Brain of Polish Jazz” w reżyserii Damiana Bertranda człowieka zafascynowanego polskim muzykiem (2006). Obraz ten stał się z kolei inspiracją dla francuskiego kwartetu pianisty Bertranda Ravalarda który opracował niektóre kompozycje naszego artysty (m. in. Bluebeard i Kalatówki’59 czy wariacje na temat polskiej piosenki ludowej „Oj tam u boru”.

Andrzej Trzaskowski był ważnym liderem europejskiej awangardy jazzowej. On chyba urodził się z temperamentem modernisty. To artysta o wielkiej wewnętrznej elegancji. Muzyk o pełnej świadomości mający poszanowanie dla wiedzy. Kompetentny i precyzyjny perfekcjonista który przeniósł muzykę w inne rejony. Oto profil jego muzycznej osobowości.

Pomimo przeróżnych zawirowań i nieprzyjemnych zdarzeń działał wyjątkowo intensywnie konsekwentnie realizując swoje zamierzenia. Nikt nie ma wątpliwości, że to mózg polskiego jazzu.

Krzysztof Karpiński


Okładka dodatku „Plus Minus” do dziennika RZECZPOSPOLITA

 

Artykuł, zatytułowany: „MÓZG POLSKIEGO JAZZU” zawierający tekst Krzysztofa Karpińskiego znalazł się w dodatku „Plus Minus” do dziennika RZECZPOSPOLITA, datowanego na dni: 10 i 11 września 2022 roku.