Lesław Lic. Ostatnie pożegnanie


Oprac. Andrzej Rumianowski, fot. Andrzej Rumianowski

Ś.P. LESŁAW LIC
ur. 23 marca 1930 r., zm. 27 grudnia 2021 r.

 

27 grudnia 2021. zmarł Lesław Lic pianista, klarnecista, członek zespołów Andrzeja Kurylewicza i „Melomanów”, aranżer, kompozytor muzyki teatralnej i filmowej, pedagog.


5 stycznia 2022. msza żałobna w intencji Lesława Lica

 

W czwartek 5 stycznia 2022. o godz. 10.00
w kościele Księży Misjonarzy pod wezwaniem Najświętszej M.P. z Lourdes, przy ul. Lea w Krakowie odprawiona była Msza Święta w intencji zmarłego artysty.
 

Jako pierwszy zmarłego żegnał Ojciec Lucjan, proboszcz tutejszej parafii, mówiąc o szczególnej roli artystów w dzisiejszym społeczeństwie i zadaniu, jakie wypełnił Lesław Lic.


Przemawiający podczas mszy żałobnej Nestor Palestry Krakowskiej, mecenas Stanisław Kłys

Rodzina, przyjaciele, współpracownicy zebrani podczas mszy w intencji zmarłego.

 

  Nestor Palestry Krakowskiej, mecenas Stanisław Kłys:

Lesław Lic, wraz z Tadeuszem MalakiemJerzym Nowakiem, stworzyli niezapomniany ponadczasowy spektakl, sztukę według tekstu Romana BrandstaetteraJa jestem żyd z Wesela*
Spektakl był grany 633 razy wszędzie, ale jako film nie doczekał się realizacji. Słyszałem, jak on grał, mówię o Lesławie, był to wielki artysta, którego tak pięknie zdefiniował dzisiaj Ojciec Lucjan. I nie muszę pytać, dlaczego właśnie ten artysta, został wybrany przez Tadeusza Malaka, Jerzego Nowaka, przecież towarzyszył im 633 razy. Ten spektakl, dlatego jest tak wspaniały i podziwiany na całym świecie, bo jego integralną i nierozerwalną częścią jest Lesław Lic, który potrafił uchwycić w starych Krakowskich melodiach, na nieco roztrojonym pianinie, ten nastrój czasu Młodej Polski. Rzecz się dzieje w 1905 roku. I jeśli, jak Andrzej Wajda mówił: trzeba gonić zdjęcia, które uciekają, to udało się to zatrzymać w sensie materialnym. Powstało nagranie spektaklu, sygnowane przez Stary Teatr w Krakowie, który unieśmiertelnił sztukę Lesława Lica, artysty. Dziś żegnamy go jako ostatniego z tego spektaklu. Spektaklu, przy którego nagraniu byłem, rejestrowałem, chciałem utrwalić na zawsze tego wielkiego artystę.
Proszę przyjąć wyrazy współczucia dla całej rodziny.”

Jest wielką zasługą Naczelnej Rady Adwokackiej, że zarejestrowała spektakl ze sceny Narodowego Teatru Starego w Krakowie i dlatego możemy go Państwu przedstawić:

Tu kliknij i zobacz spektakl


Kondukt żałobny na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie


Kondukt żałobny na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie


Syn Lesława Lica żegnający ojca.

Wnuczka Lesława Lica żegnająca się z dziadkiem

 

Tymi słowy Lesława Lica pożegnał syn:

„Spotykaliśmy się prawie w każdą niedzielę. A Ty opowiadałeś nam swoje ciekawe historie z lat młodości. Byłeś rozmownym gawędziarzem. Oto historia, którą opowiedziałeś mojej córce, a swojej wnuczce już w hospicjum:
„Żył sobie w Przemyślu grabarz imieniem Alojzy Fiut. Dowcipni przemyślanie ułożyli więc stosowny wierszyk:
– Ostatni to ziemskiego szczęścia łut, gdy grzebie cię Alojzy Fiut”.
To były ostatnie słowa mojego ojca.
Muzykowałeś też z nami w domu, śpiewaliśmy kolędy, a ty przygrywałeś nam na pianinie lub harmonii. Ta ostatnia wigilia była już bez Ciebie, byłeś zbyt słaby, bardzo nam Ciebie brakowało. Ta najgorsza wiadomość przyszła zaraz po świętach, już nam więcej nie zagrasz, nie opowiesz. Pocieszeniem dla nas jest to, że miałeś piękne i barwne życie. Robiłeś to co lubiłeś najbardziej – grałeś swoją ukochaną muzykę.
Dziękuję wszystkim w imieniu swojej rodziny za tak liczną obecność. Prosimy w miejsce kondolencji o ciepłe wspomnienie o ojcu lub o modlitwę, albo o jedno i drugie. Dziękuję bardzo!”


Nad trumną zmarłego przemówiła Dorota Segda, Rektor Akademi Sztuk Teatralnych w Krakowie

Rodzina zebrana przy trumnie

 

Zmarłego pożegnała Dorota Segda, Rektor Akademi Sztuk Teatralnych w Krakowie:
„Żegnam dzisiaj naszego podziwianego, szanowanego i bardzo, bardzo lubianego pedagoga, Pana Lesława Lica w imieniu społeczności akademickiej, teatralnej i w imieniu nas wszystkich absolwentów tej uczelni, czyli jego wychowanków. Żegnam Pana Lesława z ogromnym smutkiem, ale myślę, że tak jak my wszyscy myśląc o nim, nie umiemy po prostu się nie uśmiechać, myśląc o jego osobie niezwykłej, o jego klasie uroku, o jego opowieściach, o tym jak nam akompaniował w czasie zajęć z piosenki aktorskiej, a nie wszyscy aktorzy świetnie śpiewają i to co on wyprawiał, żeby nam pomóc, te zawijasy jak po kilkakroć potrafił wracać, żeby studentka trafiła we frazę tanga, jak na gorąco, zmieniał tonację. Zawsze życzliwy, zawsze pogodny i chyba związany z naszą społecznością, bo przez wszystkie ostatnie lata, odkąd ja jestem rektorem, bywał na naszych wszystkich wigiliach, był gościem, który przychodził jako pierwszy, więc myślę, że ta nasza rodzina stała się dla niego ważna, tak jak on, był dla nas ważny. Zawsze będziemy pamiętać jakim był genialnym muzykiem i jakim był fajnym facetem. Chciałabym zadedykować Panu Lesławowi wiersz Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej zatytułowany „Jazz band„:


„Mówisz, że jazz band jest dziki,
że płacze jak wicher w kominie
i że Cię przeraża.
To minie.
Nuty życia, czyż nie są dzikie?
Życie jest zamętem i krzykiem,
przecież przyszliśmy na świat wśród takiej muzyki.”

Wiem że gdziekolwiek Pan Lesław jest, towarzyszy mu muzyka.


Mateusz Prędota, Dyrektor naczelny Filharmonii w Krakowie

 

Mateusz Prędota, Dyrektor naczelny Filharmonii w Krakowie :
„Szanowni Państwo! W imieniu pracowników Zespołów Artystycznych Filharmonii imienia Karola Szymanowskiego w Krakowie, również chciałbym złożyć serdeczne kondolencje rodzinie pogrążonej w żałobie i podziękować za uśmiech, czar, za nietuzinkową postać Pana Lesława, wieloletniego pracownika, współpracownika naszej instytucji. Bardzo dziękuję!


Lesław Lic pochowany w grobie rodzinnym na cmentarzu Bronowickim w Krakowie


 

*Tak o sztuce Romana BrandstaetteraJa jestem żyd z Wesela” napisała Wisława Szymborska:

„Jest to troszeczkę śmieszna, choć w zasadzie bardzo smutna opowieść, zasłyszana i z melancholijnym humorem napisana przez Romana Brandstaettera. Jej bohaterem jest Hirsz Singer, karczmarz z Bronowic Małych, który pewnego dnia, nie przeczuwając co z tego wyniknie, znalazł się wraz z żoną i córką na weselu poety Rydla. No i po kilku miesiącach wynikło. Pan Hirsz, spokojny obywatel i uczciwy kupiec, oraz jego córka Pepa, panienka przyzwoicie wychowana, znaleźli się w literaturze. (…) Taki wstyd, taka obmowa, na cały Kraków, na całą Galicję – za co, dlaczego? I nie dość, że poszkodowany został na kupieckim honorze, jeszcze stracił nazwisko, bo wszyscy zaczęli o nim mówić:
«żyd z Wesela».”