lis 13 2023
Zofia Komedowa Trzcińska
„Zofia Komedowa – byłam żoną, opiekunką i pielęgniarką” – fragm. filmu dok. 1995 (7:54-13:10 min)
Oprac. Muzeum Jazzu Fot. Muzeum Jazzu / arch. Tomasza Lacha / fot. z książki „Nietakty. Mój czas, mój jazz” 2016 / YouTube
94 lata temu urodziła się ZOFIA KOMEDOWA (właśc. Zofia Janina Trzcińska, z d. Tittenbrun; primo voto Lach; ur. 13 listopada 1929, zm. 20 sierpnia 2009), miłośniczka jazzu, organizatorka, promotorka i menadżerka, guru polskich jazzmanów, żona i muza Krzysztofa Komedy.
Nazywano ją Crazy Girl – utwór pod takim tytułem skomponował dla niej Krzysztof Komeda.
„Była ekstrawertyczką, bardzo wybuchową. Nie szczędziła ludziom słów krytyki. Potrafiła powiedzieć wprost, co myśli na czyjś temat. To najczęściej kończyło się tym, że jedna z osób wychodziła, lub dochodziło między nimi do zerwania stosunków na kilka lat” – mówił w wywiadzie dla portalu kultura.onet.pl syn Zofii z pierwszego małżeństwa, Tomasz Lach, artysta plastyk, fotografik, niestrudzony propagator twórczości swojego ojczyma, Krzysztofa Komedy.
Zofia Tittenbrun urodziła się w małej wsi Dryszczów, w województwie lubelskim, w pobliżu Chełma.
Pochodziła z patriotycznej rodziny.
Kontynuując te tradycje, w 1942, w wieku 13 lat, w czasie wojny, została żołnierzem AK Zgrupowania „Jodła”. Przybrała wtedy pseudonimy Zośka i Harcerka.
DZIAŁACZKA JAZZOWA
Po wojnie, od początku lat 50., Zofia związana była ze środowiskiem jazzowym. Stała się legendą jazzu w Polsce, jego wielką promotorką.
Organizowała i prowadziła pierwsze koncerty grup jazzowych, m.in. Andrzeja Kurylewicza z Wandą Warską czy Stanisława „Drążka” Kalwińskiego.
Była uczestniczką legendarnych festiwali jazzowych w Sopocie 1956 i 1957.
Kierowała Piwnicą pod Baranami i Jazz Clubem Helikon w Krakowie.
Organizowała Festiwal Wokalistów Jazzowych w Lublinie, Pianistów Jazzowych w Kaliszu, Jazz Jantar na Wybrzeżu.
ZOFIA & KRZYSZTOF
Przede wszystkim jednak, Zofia byla żoną i muzą pianisty, kompozytora muzyki jazzowej i filmowej, Krzysztofa Trzcińskiego-Komedy.
Właśnie dla niej, Krzysztof skomponował utwór „Crazy Girl” – Live @ Montmartre Jazz Club, Copenhagen 1965, Audio
Krzysztof Komeda – piano
Michał Urbaniak – sax
Tomasz Stańko – trumpet
Bo Stief – bass
Simon Kopel – drums
Zofia Lach prowadziła bar w krakowskiej Piwnicy pod Baranami, gdzie Komeda często zaglądał.
O życiu Zofii i Krzysztofa zdecydowało jedno wydarzenie – turniej zespołów jazzowych, organizowany przez Estradę Krakowską, w hali Gwardii w Nowej Hucie, którego jednym z uczestników była grupa Jerzego Grzewińskiego z Poznania. Zofia opisała ten moment w swojej książce „Nietakty” z 2016:
„To było wczesnym popołudniem, 8 czerwca 1956. Był niewysokim, szczupłym, blond złocistym rudzielcem. Rozbujaniem ramion maskował niedowład prawej nogi. Swingował na fortepianie w zespole Grzewińskiego. A do tego był laryngologiem. Pan doktor Krzysztof Trzciński. Komeda. Mój przyszły mąż.
Już po konkursowych występach, późnym wieczorem, kiedy grał na jam session, nagle, tak jakoś irracjonalnie, poczułam pragnienie, by przy mnie był, rozmawiał ze mną, pozostał.
Wymknęliśmy się z zatłoczonej sali, z ukrytą w mojej przepastnej torbie butelką
wina, i poszliśmy przez mroczne, puste, gruchające przysypiającymi gołębiami ulice, pod Wawel, na skarpę. Tam, oparci o mur, wpatrzeni w migoczącą w świetle księżyca Wisłę, a potem na wschód słońca, przegadaliśmy parę godzin. Krzysztof opowiadał o miłości do jazzu, o fascynacjach Modern Jazz Quartet, Gillespie’em, Davisem, Garnerem.
Tej nocy zwierzył mi się ze swojego rozdarcia pomiędzy medycyną a muzyką. Ambicją jego rodziców było, by studiował medycynę, podczas gdy on marzył tylko o jednym – chciał być jazzowym pianistą. A jest już ponad rok praktykującym laryngologiem, pracuje w poznańskiej klinice, i przygotowuje się do podyplomowych studiów. Ale nadal stara się, kiedy tylko może, grać jazz, choć już nie bebop, a raczej modern jazz, znacznie bardziej skomplikowany i zaawansowany technicznie. Znalazło się jeszcze kilku takich fanatyków, i tworzą wspólnie zespół. Wymienił Wróblewskiego, Miliana, Zylbera. Będą nazywali się Sekstet Komedy, ponieważ on ma zamiar przyjąć taki pseudonim.
Gdy mówił o tym wszystkim, emanowała z niego niesłychana pasja, ogromna namiętność świadomego artysty.
Uwiódł mnie, uniósł gdzieś tam w niebo, ponad Wawel, Wisłę, i miasto, swoimi marzeniami”.
30 października 1958 odbył się w Krakowie słynny podwójny ślub jazzowy Krzysztofa Trzcińskiego-Komedy i Zofii Lach, oraz Andrzeja Trzaskowskiego i Teresy Ferster. W urzędzie stanu cywilnego, marsz weselny zagrało sześciu saksofonistów. Przyjęcie weselne odbyło się w klubie przy ul. Św. Marka.
Tomasz Lach, syn Zofii: „Potrafiła działać szybko. Prowadziła notatki, robiła listy zadań, które przyczepiała na biurkach i drzwiach. W środowisku jazzowym mówiono o niej 'tyran’, 'bandyta’, 'despotka’, ale ona w ogóle nie przejmowała się tym.
Ludzie doceniali jej sukcesy i szanowali. Pomagała nie tylko Komedzie. Środowisko jazzowe w tamtym okresie stanowili zgrani, mocno związani wspólnymi celami, młodzi ludzie, w większości pochodzący z inteligencji. Zaczynali kariery od zera, więc potrzebowali wskazówek.
Zofia nie miała oporów w kontaktach z ludźmi, nie bała się ani polityków, ani ubeków. Dla niej nie istniały zamknięte drzwi – wchodziła wszędzie.
W domu szczegółowo planowała, czy pójdziemy do kina, wyjdziemy na spacer,
czy zrobimy coś innego. Nie było miejsca na spontaniczność. Nawet najdrobniejsze rzeczy musiały zostać załatwione natychmiast, a w szafach – wszystko poukładane w kancik.
Jednak myślę, że w głębi duszy nie do końca czuła się osobą szczęśliwą. Wykreowała się na Szefa, jak ją tytułowaliśmy, tracąc tym samym pozycję matki, żony i kochanki. Kiedy dyrygowała, planowała oraz zarządzała, zarówno karierą Komedy, jak i naszym życiem rodzinnym, nie spotykały jej żadne niespodzianki. Krzysztof i ja, poza ewentualnymi prezentami, niewiele mogliśmy jej zaoferować. Zresztą. w związku ze swoją roztropnością, i po to, byśmy nie wydawali zbędnie pieniędzy, precyzyjnie określała, co chciałaby otrzymać” (kultura.onet.pl).
AMERYKA
Dzięki staraniom Zofii, 19 grudnia 1967
Krzysztof Komeda wyjechał do Hollywood, gdzie miał komponować muzykę do filmów Polańskiego, a w przyszłości – także obrazów amerykańskich reżyserów.
Gdy Zofia dołączyła do niego, zamieszkali razem w hotelu. Później, Krzysztof mieszkał w domu w Beverly Hills. Wynajął go z myślą o żonie. Jednak ona nie zaakceptowała Ameryki.
Tomasz Lach: „Tam było specyficzne środowisko gwiazd. Ona nie czuła się gwiazdą. W Polsce pracowała jako menadżerka, i wydawało jej się, że w Stanach nadal będzie pomagała Krzysztofowi. Jednak panowały tam zupełnie inne układy biznesowe. W Europie, mogła Krzysztofowi podpowiedzieć to i owo, zwłaszcza, że mówiła świetnie po niemiecku i francusku. W Hollywood stała się osobą „znikąd”, nie znała nawet języka angielskiego. W ten sam sposób, przyjęto Marka Hłasko. Na Starym Kontynencie był znanym pisarzem, a w USA nie umiał napisać poprawnego scenariusza.
Krzysztof ciągle przebywał poza domem. Bez przerwy uczestniczył w spotkaniach, udzielał wywiadów, komponował. Pracował w ogromnym napięciu, w obcym, ledwie znanym sobie środowisku. Kończył muzykę do „Dziecka Rosemary”, rozpoczynając jednocześnie pracę nad kompozycjami do swojego ostatniego filmu – „The Riot” w reżyserii Buzza Kulika.
Myślę, że kiedy wyobraziła sobie, jak wyglądałoby jej życie, gdyby zdecydowała się zostać w USA, trafił ją szlag. Dlatego uciekła.
Wróciła do Europy, z zamiarem ściągnięcia męża do siebie. Cierpiała, ale nie rezygnowała. Swoją pracą menadżerki doprowadziła Komedę do Hollywood. I straciła go” (kultura.onet.pl).
TRAGEDIA w HOLLYWOOD
W Hollywood Krzysztof zaprzyjaźnił się z Markiem Hłasko i Markiem Nizińskim. Zarówno Niziński, jak i Hłasko mieli problemy z alkoholem.
Po kolejnej pijackiej zabawie, Krzysztof poszedł na spacer z Hłasko. W czasie przechadzki, posprzeczali się, i Marek – wielki, potężny chłop – trzepnął żartobliwie Krzysztofa w plecy. Drobny i chudy Krzysztof, potknął się i spadł ze skarpy. Uderzył się w głowę, na chwilę stracił przytomność. Wtedy, o czym nie wiedział, powstał krwiak w mózgu, czego nie wykazało jednak prześwietlenie.
Przez następne dwa miesiące, Krzysztof czuł się coraz gorzej. Kładziono to na karb grypy. Podawano mu leki, podwyższające ciśnienie i rozrzedzające krew, co pogorszyło sprawę.
Wreszcie, Krzysztof zapadł w śpiączkę.
Zofia zabrała go do Polski na kilka dni przed jego śmiercią. Miał obustronne zapalenie płuc, a ponieważ był w komie, organizm w ogóle nie walczył z infekcją.
Krzysztof Komeda zmarł 23 kwietnia 1969, w Warszawie, cztery dni przed swoimi 38. urodzinami.
PO ŚMIERCI KRZYSZTOFA
Po odreagowaniu śmierci Krzysztofa, Zofia powróciła do pracy jako menadżerka w Polskim Stowarzyszeniu Jazzowym. Reprezentowała kilka zespołów jazzowych. Organizowała promocje, koncerty i nagrania płytowe, a jednocześnie zarządzała artystyczną spuścizną Krzysztofa Komedy.
BIESZCZADY
W 1975 podjęła decyzję o przeprowadzce w Bieszczady. Mieszkała tam przez kolejne lata, do 1997, w miejscowości Chmiel, w gminie Lutowiska.
Chciała zbudować pensjonat, ale to nie udało się, ponieważ podpadła tamtejszej władzy.
Potem rozpoczęła karierę polityczną w „Solidarności”. Zakładała pierwszą w Polsce Solidarność Rolników Indywidualnych, a następnie współorganizowała pierwszy chłopski strajk w Ustrzykach Dolnych.
W artykule „Zośka nie warszawska, nie hollywoodzka, ale bieszczadzka” Anety Gieroń, na portalu biznesistyl.pl znajdujemy wspomnienia Andrzeja Potockiego:
„Poznałem Zofię Komedową w leskiej Synagodze, gdzie powstała galeria sztuki Bieszczadzkiego Domu Kultury. Zapytała mnie, czy ktoś byłby zainteresowany kupnem bonów dolarowych. Dziś mało kto pamięta, ale w PRL były bony zamiast dolarów. Zofia Komedowa otrzymywała dolary z tantiem ze Stanów. W tamtej, siermiężnej rzeczywistości, w szarych Bieszczadach, Zofia była niczym kolorowy ptak –
szalona dziewczyna z dużego miasta, po pobycie w Los Angeles, z jednej paczki towarzyskiej z Markiem Hłasko, Romanem Polańskim i Agnieszką Osiecką. Bardzo aktywna, zaangażowana w zakładanie pierwszej w Polsce Solidarności Rolników Indywidualnych oraz współorganizatorka pierwszego chłopskiego strajku w Ustrzykach Dolnych”.
Jej przyjazd w Bieszczady w latach 70. też nie był przypadkowy. Zofia Komedowa, w rozmowie z Markiem Różyckim Jr., wspominała:
„Bieszczady to była moja samoobrona przed 'warszawką’ i 'Księstwem Warszawskim’. Ja pochodzę z kresów, co prawda bliskich, znad Buga, ale etnicznych ziem ukraińskich, gdzie ludność wiejska była Ukraińcami, gdzie były cerkwie i pięknie śpiewano msze gregoriańskie.
Nie mogłam wrócić w moje strony rodzinne, więc pojechałam w Bieszczady, bo częściowo przypominało mi to majątek Dryszczów. Dziwny zbieg okoliczności, że osiedliłam się w tym miejscu w Bieszczadach, gdzie mój ojciec przyjeżdżał na polowania. Mam z nim zdjęcie z tego okresu”.
Dziwnym, szalonym zbiegiem okoliczności, są też książki, które do dziś krążą w Bieszczadach, a pochodzą ze zbiorów Zofii Komedowej.
Tomasz Lach opowiada: „Mama miała dużą bibliotekę, ponad 1000 książek, i chętnie pożyczała je sąsiadom. Wiele z tych książek nigdy do niej nie powróciło, ale ciągle żyją w Bieszczadach, razem ze wspomnieniami o mamie”.
Zbiór książek Zofii Komedowej na stałe trafił już do Cisnej, do tamtejszej biblioteki. I choć Cisna leży kawał drogi od Chmielu w gminie Lutowiska, gdzie żyła Zofia Komedowa, to jednak tutaj, Julia Kubica, była już dyrektorka Gminnego Centrum Kultury i Ekologii, zorganizowała festiwal Crazy Girls, którego pierwsza edycja poświęcona była właśnie Zosi Komedowej.
AUTOBIOGRAFIA
„Nietakty. Mój czas, mój jazz” 2016
W tym dziele, Zofia spisała historię swojego życia, którego znaczącą część spędziła, jako świadek życia kulturalnego Polski, włączając w to ważną rolę w środowisku muzyków jazzowych.
Przez ponad trzysta stron książki przewijają się setki ludzi, z którymi autorka w różnych okresach życia miała do czynienia. To w dużej mierze najważniejsze postaci środowiska kulturalnego, głównie lat 50. i 60., z rzadszymi odniesieniami do lat 70. i późniejszych.
Kariera Krzysztofa Komedy, jako muzyka jazzowego i kompozytora muzyki do filmów, widziana jest oczami kobiety, która swoje życie podporządkowała wielowątkowej roli żony, kochanki, impresaria, agenta koncertowego, osoby, zręcznie prześlizgującej się przez absurdalny konglomerat przepisów PRL. Komedowa, wraz z mężem, przenosi się z miasta do miasta, poznaje uroki ówczesnego Zachodu, w wersji głównie skandynawskiej, opisuje szczegóły warsztatu kompozytorskiego męża, jest wiernym świadkiem ujawnienia talentu, który pianistę-amatora wyniósł na szczyty kariery w Hollywood, i na zawsze umieścił w historii kina, jako kompozytora niezapomnianej kołysanki „Rosemary’s Baby”.
Pamiętnik odsłania jeszcze jeden talent – zręcznej organizatorki, wnikliwej obserwatorki, środowiskowej gwiazdy życia towarzyskiego.
Książka jest trzecią z kolei wersją, spisanych przez autorkę wspomnień z jej życia, z Komedą w roli głównej. Jeszcze za życia, Zofia Komedowa wydała w 1996, przy współpracy literackiej Artura Ilgnera, rodzaj spisanego przez niego na podstawie pamiętnika autorki wywiadu-rzeki – „Komeda, Zośka i inni”.
Z zapisków, poczynionych przez Crazy Girl na przestrzeni kilku lat w różnych miejscach, nie do końca logicznie pogrupowanych na łamach wcześniejszego wydawnictwa, syn autorki, Tomasz Lach, autor opracowania , zaczerpnął to, co najważniejsze, nie ingerując w charakterystyczny styl wypowiedzi, za to dokonując logicznych przegrupowań tematycznych.
Wartość faktograficzna książki dla badań historii jazzu w Polsce (i nie tylko jazzu) jest ewidentna” (lubimyczytać.pl).
ŚMIERĆ
Zofia Komedowa zmarła na zawał serca, w wieku 79 lat.
Przeżyła Krzysztofa o 40 lat.
Została pochowana 11 września 2009, na Starych Powązkach, obok męża.
Za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, za działalność na rzecz przemian demokratycznych, za promowanie polskiej muzyki jazzowej, została pośmiertnie odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
TOMASZ LACH – „KUMPEL. O KOMEDZIE, ZOŚCE i INNYCH” 2017
Tomasz Lach, syn Zofii Komedowej-Trzcińskiej i pasierb Krzysztofa Komedy, jest wybitnym znawcą tematyki „komedowskiej” i autorem licznych publikacji z tą tematyką związanych, w tym książki „Kumpel. O Komedzie, Zośce i innych”. To także ceniony artysta – grafik i fotografik.
Dysponując bogatymi zasobami rodzinnego archiwum, szeroką dokumentacją wydarzeń z życia Krzysztofa Komedy, oraz własnymi wspomnieniami i przeżyciami z dzieciństwa, Tomasz Lach popularyzuje wiedzę o swoim ojczymie – genialnym pianiście i kompozytorze, Krzysztofie Komedzie.
„Książka „Kumpel. O Komedzie, Zośce i innych” z 2017 to zbeletryzowane wspomnienia o życiu rodzinnym wybitnego jazzmana, kompozytora muzyki filmowej, Krzysztofa Komedy.
Polska przełomu lat 50. i 60. Środowisko artystów tworzących w PRL-owskiej rzeczywistości. Tuż za granicami – Zachód, dostępny dla nielicznych i wyjątkowy. Chłopiec z głową pełną marzeń i jego kumpel – ojciec, ojczym, przyjaciel. Wielki muzyk i niezwykły człowiek.
Tomasz Lach snuje opowieść o swoim dorastaniu, które przypadło na burzliwe czasy, o ludziach, tworzących ówczesną artystyczną bohemę, oraz o relacji, która łączyła go z ojczymem. To zapis doświadczeń osobistych i pokoleniowych, ale przede wszystkim – porywająca historia ludzi, którzy mieli odwagę wciąż chcieć więcej i dążyć do swoich celów” (lubimyczytać.pl).
„Zofia Komedowa – byłam żoną, opiekunką i pielęgniarką” – fragm. filmu dok. 1995 (7:54-13:10 min)
„Crazy Girl – Zośka Komedowa w Bieszczadach”, wspomnienia przyjaciół i znajomych – film dok. 2013
Fot. Muzeum Jazzu / arch. Tomasza Lacha / fot. z książki „Nietakty. Mój czas, mój jazz” 2016 / YouTube